Im dłużej się żyje, tym więcej się traci. Czas ucieka, dni mijają, a człowiek zdaje sobie sprawę, że to szczęście, na które podświadomie przecież czekał, albo nie przyszło, albo zostawiło po sobie jeszcze więcej cierpienia.
Nienawidzę życia, nienawidzę świata – a jednocześnie szkoda mi każdej zmarnowanej minuty, każdej straconej sekundy. Stoję patrząc na świat i przez głowę przepływa mi tysiące pytań Dlaczego?. Dlaczego – wszystko. Chciałabym przysiąść gdzieś na przydrożnym kamieniu i patrzeć, i czuć jak opływa mnie czas – nie bojąc się ani jego, ani tego, co może mi przynieść. Chciałabym zatopić się w świecie i w czasie, pogrążyć się w ich nicości.
Zdejmuję maskę, jest cicho i bezludnie dokoła. Już nie jestem słodka, radosna, wesoła. Jestem żadna, nie ma mnie. Nic nie czuję, okrywam się pustką jak kołdrą. Mogłabym tak spać całą wieczność. A czas? Tu nie ma czasu, nie ma się więc czego bać. Tu nie ma czasu, nie ma więc czego marnować. Tu widać, że każda sekunda to wieczność, że każda sekunda trwa tyle co wszechświat i tyle co nic.
Umiera się wiecznie, umiera się przez całą wieczność. A żyje się tylko chwilę. Jedyne, co naprawdę istnieje, to NIC. Więc dlaczego to nic tak cholernie boli?
dalaczego boli….? nie wiem, może to pamięć tych chwil, kiedy… było inaczej……, a może…swiadomość tego świata na zewnątrz…. który wciąż karmi sie złudzeniami…..nie wiem, ale to nie zmniejsza bólu…
Moim zdaniem na takie rozważania najlepszym rozwiązaniem jest Strzelec Wyborowy!!! Mniaaamm…
Zresztą on jest dobry na wszystko! 🙂
Czasem zdaje mi się, że się umartwiasz tym, jak postrzegasz świat. On nie musi być aż tak zły, nie musi tak boleć. Przynajmniej nie zawsze.
Szczęście jest tylko chwilą ból wiecznością …
chciałabym odpowiedziec ci na to pytanie, chciałabym zabrać ci to cierpienie, te wszystkie myśli… ale nie mogę, sama siedze na jakimś kamieniu, sama chce okryć się czasem… ale nie mogę… ja juz nic nie moge choć tak bardzo chce