Pierwsze tygodnie Roku Akademickiego. Pierwsze zajęcia, początek nowego – studenckiego – etapu w moim życiu. I – jak zawsze zresztą w momentach wielkiej wagi – przerażająca prozaiczność przełomowej chwili.
Tak więc jestem teraz studentką. Studentką filozofii. Czy to ma jakieś znaczenie? Czy ja się jakoś zmieniłam? Czy jest mi lepiej? Nie. To niezwykłe, jak wszystko – jak cały świat – zmienia się nieustannie, wciąż pozostając taki sam.
Dopiero co zaczęłam naukę, a już nawiedzają mnie pesymistyczne myśli. Na szczęście – nie będąc jeszcze dominującymi – na razie tylko mnie dopingują, ale na jak długo tego paliwa mi starczy?
A tak naprawdę, to po co ja studiuję?
I po co żyję?
Studiuję chyba po to, by spróbować udzielić odpowiedź na drugie pytanie. Nawet pomimo to, iż wiem, że to niemożliwe.
dla ciebie chyba wszystko jest mozliwe… carpe diem…
No bardzo ladnie:) Gratulejszyns:)
Nic Ci odpowie na to drugie pytanie, ale próbować nie zaszkodzi…
…no w sumie racja…
Widze, ze jest Ci zle. Ten caly blog!!!
Poszukujesz… cały czas… chcesz znaleźć coś, czego będziesz mogła się chwycić…