Czasem ogarnia mnie potworna apatia – pod koniec dnia, na jego początek, w samym środku… Głowa aż boli, aż pulsuje od pustki i nie-chcenia, każdy ruch wykonuję wbrew sobie, wbrew światu. Ale wykonuję – ruch pierwszy, ruch drugi, trzeci: setki malutkich czynności, jak stawianie literek na przykład, bo w takich momentach zdaje mi się, że upływający czas – mijające życie – materializuje się przede mną. A te wszystkie działania – tak bezsensowne z pozoru, jak stawianie czoła rozpędzonej lokomotywie – pozbawiają go próżni, a razem z nią – części jego grozy. Ale strach nie znika, boję się wciąż.
…
Czasem dopada mnie furia. Ból głowy. Jest tak silny, że muszę krzyknąć. Musze…wtedy się go wyzbywam. Czy to normalne? Mam nadzieję, że minie z czasem…
Pozdrawiam :*
nawet nie wiesz jak dobrze to znam… niesamowite…
“Nie może padać bez końca…”
Ja tez to czuje. Od przebudzenia az do zasniecia. I jestem tak potwooornie zmeczooona,az dziw ze jeszcze funkcjonuje. Chyba cisnienie mi zanika, bo nie przekracza juz 94/56. Dluuuga i pooowooolna smieeerc, czy hibernacja?
Nie każdy potrafi przyznać sie do strachu…
tak… od czasu do czasu przychodza takie dni kiedy otwiera sie oczy i nie widzi sensu, powodu dla ktoego warto bylo by wstac i dalej zyc, najchetniej zasnelabym i juz nie wstala ale trzeba z tym walczyc – za wszelka cene.
what can you see in my eyes?.. fear of your future.. ? yes.. in my soul there’s no shelter..
nie bojmy sie bac to ludzkie i z tego powinna sie cieszyc bo sa tacy ktorzy nie czuja nic
ja tez sie boje zyje z tym z dnia na dzien czasem wygrywam a czasem odnosze straszna kleske