Prawo Murphy’ego

Jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie źle właśnie. Możemy nie być pewni otaczającej nas przestrzeni (euklidesowa, siodełkowata, x-wymiarowa?), ale tego – w zupełności.

Moje ręce wyglądają jak po spotkaniu z kosiarką do trawy bądź wyjątkowo agresywną golarką, ale i tak jestem szczęśliwa. Ostrzegali, żeby się nie zatrzasnąć się na zewnątrz bez klucza? Ostrzegali. Wiec winić możemy tylko siebie. I winimy. Perspektywa przekonywania angielskiej policji do swojego prawa, by dostać się do cudzego domu w cudzym kraju jest, delikatnie mówiąc, niezachęcająca. Szczególnie w środku mroźnej nocy, w kapciach, piżamie i cienkim płaszczyku i z kubłem makulatury (tak to jest, gdy się w łóżku przypomina o konieczności wystawienia śmieci…). Na szczęście, niektóre domki mają otwór na pocztę w drzwiach wejściowych. Kochamy otwory na pocztę w drzwiach wejściowych. I swoje chude dłonie też. I przyciągnięte przez psa patyki również (mniej te spróchniałe, które pękły w czasie prób). I gumkę do włosów, z której można zrobić pętelkę na końcu patyka i, przecisnąwszy go przez otwór na korespondencję, złapać klamkę z drugiej strony w rzeczoną pętelkę i tym sposobem otworzyć drzwi, bez konieczności wywoływania sensacji.
Lista strat: połamany patyk x1, niemiłosiernie obdrapana z farby klapka nad otworem na listy, równie niemiłosiernie obdrapane ręce pewnej eterycznej istoty. Więc chyba bilans niezły?

A te klucze chyba przyszyję sobie do… no nie wiem, ale gdzieś.
Dobranoc.

4 Replies to “Prawo Murphy’ego”

  1. Jestem pod wrażeniem, i uważam , że w Polsce tez powinna zostać wprowadzona instytucja otworu na poczte. Na wypadek , gdyby drzwi sie zatrzasnęły:P

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *