Gdyby hipokryzja miała skrzydła, byłaby kaczką

Dwie i pół strony, wreszcie coś ruszyło. Prócz pędzącego czasu. Dwie i pół, mam ochotę chlasnąć sobie Hobbesem przez głowę. Dwie i pół. Rzuciłabym to wszystko w cholerę, ale szkoda mi pięciu lat romansowania ze zmarłymi. Co kilka akapitów rozważam przez chwilę zamówienie tej pracy, ale szybko dochodzę do słusznego wniosku, że w moim przypadku nie miałoby to sensu – nie uznaję półproduktów więc i tak musiałabym ją pisać od nowa. W ramach oszczędzania czasu (więcej dla mnie i dla lalek), będę grzeczna i od razu ją sama stworzę.

To, co mnie do szczytów wściekłości doprowadza, to fakt, że przez cztery tysiące lat przede mną mądrzy panowie (rzadziej panie) zdążyli już się wypowiedzieć na wszystkie tematy, a mi – jako studentce – nie pozostaje nic innego jak pozszywać z tego ‘moją’ pracę. Totalna odtwórczość, nie mogę – za przeproszeniem – dać ujścia gazom trawiennym bez powołania się na ‘autorytet’.

Untitled-1.gif: Deszcz na szybie, wiatr w liściach Dziwna Aura 2oo7

4 Replies to “Gdyby hipokryzja miała skrzydła, byłaby kaczką”

  1. czekam z niecierpliwością na efekty Twojej pracy 🙂

    PS. a jak będziesz już koniecznie powołać się na autorytet to powołaj się na mnie ;P

  2. Nie filozuj, tylko zrzynaj bez wyrzutow sumienia anie bez napadow manii tworczej, jak mi to powiedziala pani prfesor “praca magisterska nie wymaga wlasneych teorii”.

    Buziak

  3. Alez oczywiscie, ze tak. Bylas jedynie marnym prochem – studentem, pierwsze wlasne (acz niesmiale) teorie mozna wysnuwac dopiero przy doktoracie.

    Chyba umre na marskosc watroby.

    Zanim wroce do domu.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *