Miała być optymistyczna notka o tym, jak czasem bywa cudownie i jak świat otwiera przed nami drzwi nowych możliwości, jeśli tylko bardzo chcemy… lub z uśmiechem na ustach, pewni siebie zachowujemy się tak, jakbyśmy w ręce trzymali klucz.
Niestety (dla optymistycznej notki) – albo może stety (dla mojego poczucia rzeczywistości) przypadkowe kliknięcia przypomniały mi, że żyję mimo wszystko w chorym kraju i chorym świecie. Bardziej w chorym kraju, gdzie nie można bronić swojego zdrowia i życia… zresztą sami popatrzcie sobie tutaj.