State of the game

Sernik na śniadanie. Więc może święta nie są takie do końca złe?

Poza tym, świat dał mi jeden z piękniejszych X-Massowych giftów, jakie w tym roku mógł, mianowicie taksówkę do domku dziś jeszcze. Radość, radość!

A, niemalże zapomniałabym dodać, że Fotoszop okazuje się być narzędziem Szatana! Tak jakoś ostatnio touchpad zjechał mi na strony agencji zajmujących się profesjonalnym retuszem (m.in. dla Vogue, Marie Clare i innych tym podobnych Vanity Fairs). Oczywiście wiedziałam, że można… ale w mojej naiwności nie wierzyłam, że aż tak naginają rzeczywistość. Straszne. Ale i pocieszające. Gdy obejrzałam sobie niektóre modelki “przed” oraz “po”, doszłam do słusznego wniosku (do którego, jak donoszą życzliwi, świat doszedł już dawno, ale przecież jestem blondynką, nie muszę być lotna), że jestem całkiem ciachem. Z kremem. I wisienką na czubku, taką kandyzowaną i w ogóle. Pełen wypas!

Eh no dobrze, mogę zaprzeczać i bronić się przed Duchem Świąt, ale i mnie wzięło… Ale ponieważ self-denial nie jest wyjściem, ulegne mu zatem i zaśpiewam Wam kolędę razem z moim znajomym, Ahmedem. Enjoy and Merry Christmas! 😛

 

One Reply to “State of the game”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *