Wszystkiego najlepszego z okazji końca Wigilii

To najlepsze życzenia, jakie można mi było złożyć 🙂 Hexe
jak zwykle pozostaje niezastąpiona.


Z
niemałym zdziwieniem odkryłam, że nawet ludzie, których na codzień uznaję za
racjonalnych, dziwnie reagują na te święta i związane z nimi tradycje. Muszę
przyznać, że trochę mnie to zaszokowało… a generalnie nie jest łatwo
doprowadzić mnie do takiego stanu. Ale cóż, Pierwsze Prawo Magii mówi: Ludzie
są głup
i. To dobre prawo!


S
kąd mój negatywny stosunek do świąt – tych i wszystkich innych?

C
óż, przede wszystkim, nienawidzę głupoty, chamstwa oraz hipokryzji. Arogancji
również nie, ale jak dla mnie arogancja to taka specyficzna odmiana chamstwa 😉
Poza tym mój racjonalny umysł nijak nie jest w stanie uwierzyć w boga,
jakiegokolwiek – od razu zaznaczam, schowajcie sobie zakłady Pascala gdzieś,
tego typu argumenty są w stanie przekonać tylko wierzących bądź
niezdecydowanych, oszczędźcie sobie komentarzy w stylu „Będziesz smażyć się w
Piekle” czy „Bóg Cię ukarze”, jestem w kwestiach religii zorientowana
prawdopodobnie lepiej niż większość z Was i przyjmuję do wiadomości, że jeśli
okaże się, iż takowe coś jak bóg istnieje, to być może mam przerąbane,  akceptuję tą konsekwencję mojej postawy.
Jestem ateistką świadomą i dojrzałą, już dawno ascendowałam z progu buntu dla
samej sztuki buntu.

W każdym razie, w związku z moją postawą religijną (albo
raczej a-), wszelkie aspekty świątecznej tradycji związane z tą kwestią w
moim przypadku odpadają: zarówno z oryginalnym pogańskim świętem Yule, jak i z
jego chrześcijańską kopią (wojujących chrześcijańskich fanatyków przed
napisaniem zjadliwego komentarza odsyłam do literatury fachowej na ten temat);
przy czym zdecydowanie więcej sensu muszę przyznać świętu pogańskiemu. Zresztą
wynika to z historii jego asymilacji przez kościół (dla niezorientowanych –
pogańskie święto przesilenia, ognia i odrodzenia zostało zasymilowane przez
chrześcijaństwo by, skoro starych tradycji nie dało się wyrugować, były
przynajmniej czynione w imię nowego boga – razem z większością jego symboliki,
łącznie z narodzinami boga, zdobieniem drzewka światłami czy ucztą). Ale, mimo
wszystko, nic nie mam nawet przeciwko tradycji chrześcijańskiej (mimo, iż nie
jest oryginalna, przy czym uważam, że świadomy chrześcijanin powinien zdawać
sobie z tych zawiłości sprawę i je akceptować): sama idea z nimi wiązana
naprawdę jest pozytywna, choć trochę naiwna… w sumie, pretekst, by przynajmniej
raz do roku, nie tracąc twarzy, móc się z przeciwnikami pogodzić, przeprosić
nie przyznając do błędów etc zawsze znajduje zastosowanie…

Tak więc, do samej tradycji nic nie mam. Jest wzniosła i
bogata niezależnie od korzeni. Niestety, z tej tradycji niewiele zostało, co
najlepiej obrazuje świąteczny symbol. No proszę, z czym kojarzą się święta? Kto
spogląda na nas z większości spotów reklamowych od 2 listopada do końca
grudnia, łypie z ozdób na oknach i strasz wszędzie po nocach? Niestety, dla
przerażającej większości młodych ludzi symbolem świąt nie jest to, co w nich
powinno być naprawdę ważne, a niejaki pan Mikołaj. I to nie ten Mikołaj, który
symbolem być powinien, czyli biskup pomagający biednym dzieciom, a jakaś dziwna
kreatura we wdzianku promującym Coca-Colę (to nie jest ironia;
niedoinformowanych ponownie odsyłam do literatury w celu poznania historii
przedstawień Mikołaja, jego obecny wizerunek po raz pierwszy został
przedstawiony na reklamie Coca-Coli właśnie). Najważniejsze w świętach w dobie
obecnej? Wystawna kolacja, która przyćmi sąsiadów oraz podobny zestaw prezentów
pod uginającą się od ozdób choinką. Miłość, wybaczanie? Ja naprawdę nie
potrzebuję odgórnie ustalonych dat, by kochać moich bliskich i spędzać z nimi
czas. Natomiast jedyne, co widzę w święta, to wielkiego Potwora Komercji
tańcującego z niemniejszą od niego i nie mniej odrażającą Konsumpcją. Ja za taką tradycję dziękuję.
Powiem więcej, denerwuje mnie ona niemiłosiernie! Więc skoro moja wiara (a
raczej jej brak) mnie z nią nie łączy, to nie widzę powodu, by uczestniczyć w
czymś, co mnie napawa obrzydzeniem. Poza tym… nie mieści mi się w głowie, że
ludzie naprawdę wierzą, że jeden dzień w roku może uzdrowić ich relacje
rodzinne, które degradują się przez pozostałe trzysta sześćdziesiąt-kilka! To
tak nie działa, naprawdę. Opłatek nie ma właściwości magicznych i nie przywróci
szacunku, drogie prezenty nie wzbudzą go w zaniedbanym dziecku.

Zatem nie, nie lubię świąt i nigdy nie polubię ich w takiej
postaci, w jakiej funkcjonują obecnie. Żal mi osób, które dały złapać się w
sieć światełek i zaciągają kredyty, by święta były „jak z amerykańskiego filmu”.
To smutne, żeby nie powiedzieć: żałosne. Jestem od tego wolna (prawie; moja
Mama nie do końca) i jest mi z tym bardzo, bardzo dobrze.

One Reply to “Wszystkiego najlepszego z okazji końca Wigilii”

  1. masz racje, to durne i głupie swięta (dla mnie długi łykend) w sam raz dla zapyziałych katoli, którzy jeszcze wplątują w to wszystko takie jedno paskudztwo – tradycje. Tej szczerze nienawidze, i tych zasranych “wesołych ś……ąt!” słyszanych gdy wychodzę z pracy. Wszyscy dookoła dostaja jakiegoś amoku i są jeszcze durniejsi niz na co dzien. Jedyne w tym wszystkim pozytywnego to te właśnie zakupy, którym wszyscy dookoła sie oddają – dzięki temu gospodarka się kręci, ale w to niech sie bawią kretyni z ich kredytami. Radia (nie mówiac o publicznej telewizji) nie sposób słuchac bo szczekają w kółko o tym samym. Jedyne, co mi przychodzi to Ignorancja, bo walcząc z tym dajemy mu energię jaką wkładamy w to. Szkoda tylko, ze bandy tych durnych katoli potrafią zepsuć taki fajny długi łykend, jak ja to nazywam. Pozdrawiam

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *