yawn

Generalnie, prawie skonczylam… Tydzien przed terminem prezentacji alpha-wersji projektu. Nudze sie w pracy potwornie, ale niespecjalnie moge zabawiac sie “niezobowiazujacym klikaniem”, bo zona szefa ma biurko tuz za mna, a wampiry, wilkolaki, zombi i zabojcy wszystkich poprzednich srednio mieszcza sie w worku z plakietka Work. Szef wraca w przyszlym tygodniu, wiec pewnie i tak spadnie na mnie przyjemnosc wprowadzenia masy malych, ale wybitnie upierdliwych poprawek.

Szkoda, ze jesli nawet wszystko skoncze przed czasem, nie bede mogla po prostu stad wyjechac… Ale gdyby tak to wygladalo, B. skonczylby ten projekt za mnie jakies trzy tygodnie temu, a ja siedzialabym sobie teraz w Eindhoven i przegladala katalogi IKEA.

Czasami naprawde mnie ta sytuacja przeraza. A najbardziej ja przerazam siebie sama po przyjeciu perspektywy osoby trzeciej. Nie tylko polubilam cappuccino (!!! – no coz, wciaz wymagam chorych ilosci mleka, sosu karmelowego badz czekoladowego plus idealnie, nieprzyzwoitej ilosc bitej smietany), ale… przymierzam sie do odwrocenia swojego zycia o 180 stopni. I zachowuje sie dziwnie.

If it’s half as good as now, virtually, I will be happy.
(…)
-So, is it half as good as the virtual thing?
-Five times as good.

…przynajmniej.

PS. Cholerna niemiecka klawiatura doprowadza mnie do kurwicy..!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *