Movie night

Milo jest ewokowac groze z bezpiecznego zacisza domowych pieleszy, serwowac sobie zastrzyk adrenalinki w kontrolowanym otoczeniu.

Gorzej, gdy groza w sposob niekontrolowany wkracza w nasze zycie codzienne. Badz (co)nocne.

Mam dosc lekki sen, wyrobiony zyciem w domowym szpitalu (choroba nie zna przeciez pojecia ciszy nocnej) i byciem matka chorego Kota. Zwykle ze snu wyrywalo mnie nocne stolowanie sie mieszkajacej gdzies pod rynna rodziny szczurow (chyba…) w zaroslach przy tarasie, ale dzis…

…dzis ze snu wyrwal mnie szczek metalu w zamku drzwi do mojego pokoju. A ja lezalam tam, ledwie dostrzegajac kontur framugi, wsluchujac sie w ten zgrzyt marzac, by to byl sen badz jakis zesluch, zeby on dobiegal z innych drzwi… ale dobiegal z moich.

Przez szereg dlugich sekund nie moglam sie ruszyc podczas, gdy tryby w moim mozgu krecily sie jak szalone, a zamek dalej szczekal.
 Czy ktos moze go otworzyc z zewnatrz? Nie, zawsze zostawiam przekrecony klucz z mojej strony, nie da sie z drugiej wsunac klucza… stad to szczekanie… Ktos usilnie proboje otworzyc te drzwi… Chcialam wstac i je otworzyc, ale gdy juz odzyskalam jakakolwiek wladze w konczynach zdalam sobie sprawe, ze musialabym to zrobic albo nago, albo owinieta w koldre, albo za jakies piec minut, gdy znalazlabym jakiekolwiek odzienie.

Po chwili szczekanie ustalo, po kolejnych kilku sekundach wydawalo mi sie, ze uslyszalam zamykajace sie inne drzwi.
Siegnelam po komorke: druga w nocy, godzina po tym, jak poszlam spac. Wiec raczej na pewno nie zly sen, faza REM nie zaczyna sie tak szybko…

Pomylka?
Czyja, do cholery? Tylko piec osob powinno miec klucz do drzwi zewnetrznych apartamentu: ja, moich trzech wspolmieszkancow i Hausmeister. Nam czworgu raczej trudno byloby pomylic drzwi: chyba, ze kompletnie po pijanemu. Ale nie slyszalam zadnych ‘pijackich’ dwiekow, obijania sie, niepewnosci ruchow klucza… pewne siebie mocowanie sie z zamkiem, ktory mial sie otworzyc…

Ktos ma klucz do mojego pokoju?!
Musial pokonac zewnetrzne drzwi, to zapewnia moj klucz. Chcial otworzyc moje drzwi. To rowniez zapewnia moj klucz. O drugiej w nocy.

Po co?
Gwalt? Tak, mam paranoie jesli chodzi o gwalty, ale raczej nie. Nie chodzilo o mnie tylko o pokoj, ktos ma do niego klucz i postanowil to wykorzystac. Przypomnialam sobie, ze nie chcialo mi sie wyjmowac makulatury ze skrzynki od dobrych dni kilku, to podobno wyrazna wiadomosc dla zlodziei, ze nikogo nie ma w domu.

Co teraz?
Coz, bez wywazenia drzwi nie otworzy. Nie kiedy jestem w srodku i moj klucz w zamku. Chcial uzyc tej cichej drogi, a nie na przyklad wybijac szybe, wiec do rana jestem bezpieczna.
Kurwa, moj laptop. Wziac do pracy? Za ciezko… Schowam (wlasnie tego zaluje…).

Nie czuje sie dosc swobodnie. Jak ma sie czuc czlowiek, ktoremu ktos sie w nocy proboje dostac do mieszkania. Kobieta, raczej bezbronna, w dodatku zupelnie naga. Naprawde nie usmiecha mi sie targac za soba Wisienki (chociaz cholera, naprawde zaluje, ze dzisiaj tego nie zrobilam), wrzucilam tylko do torby inne najcenniejsze drobiazgi (czyli paszport; i bilet do Eindhoven). Do tego momentu czulam sie tutaj bezpiecznie…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *