Jestem zmeczona… potwornie zmeczona tym ciaglym wzbijaniem sie na wyzyny szczescia i spadaniem na sam dol czarnej rozpaczy i przerazenia. Paranoiczna Ja nie ustaje w wyliczeniach, co moze sie nie udac, jakie to wszystko naciagane, jak malo prawdopodobne, a Pani D., z usmiechem Giocondy, siedzi przy stole saczac herbatke. Czerwona. Bo mamy bolesnie podobne gusta, ja i Ona.
-Have I ever complained about anything that is You?
-Yes, about the Paranoid One.
-True. Apart from that Paranoid One, you are perfect. And purrrfect.
Potrzebuje tego weekendu, gdybym miala czekac kolejne cztery tygodnie, by moc znowu czytac jezyk Jego ciala i upewnic sie, ze to wszystko prawda, chyba bym zwariowala. Jeszcze bardziej. To juz by chyba byla drobna przesada, nawet jak dla mnie. Rozpadlabym sie znowu na te wszystkie osobowosci i chyba za stara juz jestem, by sie moc znowu pozbierac.
Niemilosiernie irytuje mnie ten stan, brak calkowitej kontoroli nad soba sama, wystawianie najdelikatniejszych miejsc jak tarczy strzelniczej… Pozwalam sobie nan tylko dlatego, ze mimo wszysto balans zyskow i strat przemawia za taka, a nie inna konfiguracja. Poza tym… przeciez w tym braku kontroli, mam kontrole. To moja decyzja.
Czy umiem sie odkochac?
Umiem. Cudowna umiejetnosc, Legendary Trait. Tylko po co? Skoro widze na horyzoncie cos interesujacego? I skoro, przyznac musze, ten stan wzbudza taka jakas… masochistyczna przyjemnosc. Czyli idealnie, moje klimaty.
Nie, poczekam, zobacze.
Najwyzej wprowadze jeszsze wiekszy bajzel w swoje zycie, kolejny rok opoznienia.
Tylko, czego ja sie niby boje? Przeciez znam najwieksze sekrety, najswietsze tajemnice, magiczne sztuczki…
The best way to hold a man is in your arms.
Mae West, cudowna kobieta.
Live hard, take what you want and don’t look back on the carnage 😉