Uwielbiam isc ulica i miec swiadomosc, ze dobrze wygladam. LubiÄ™ isc
chodnikiem i obracac za soba glowy przechodniow, jak pileczka na meczu tenisa ciagnie za soba twarze widowni, lub widziec przesmieszne akrobacje mimiczne tych, ktorzy za wszelka cene nie chca pokazac, ze patrza. Widziec, jak kierowcy przejezdzajacych obok samochodow staraja sie zlapac moj widok, zanim znikne w tyle.
Zawsze lubilam starszych mezczyzn, najlepiej minimalnie o piec lat, w porywach – trzykrotnie. Los platala mi figle, karzac kochac sie we mnie mlodszym, pieknym jak mlodzi bogowie… bez historii na gladkich cialach, tylko z wielkim entuzjazmen i potencjalem twardosci, gotowym do uzycia, gdy tylko sie zblizalam. Badz usmiechalam. Badz po prostu bylam, pisalam, mowilam.
Zawsze lubilam ciemnych, z bestia w oczach i brutalnoscia w dloniach… Los tu tez platala mi figle, podsuwal jasnych, delikatnych…
Czy Jej uleglam? Nie wiedzialam, gdy ulegalam. Ha! Nie wiedzialam nawet, ze ulegam.
-Do you know that there are three years between us?
-I… I know.
-*breathes again*
Widziec Jego twarz, gdy jestem zrodlem jego radosci, przyjemnosci… delektuje kazdym Jego grymasem. On jeszcze tego nie wie, nie w pelni rozumie… moze to i dobrze? Mowi, ze mam wladze nad Nim nie wiedzac, jaka ma nade mna.
Teraz jeszcze bardziej lubie isc ulica i czuc na sobie spojrzenia, te pozadajace i te pelne zawisci. Bo teraz to, ze sa, ma wiekszy sens.