Właśnie wtedy, gdy zaczęłam sie już przyzwyczajać do zawieszenia i niepewności, rzeczywistość mnie dopada. Zastanawiam sie, czy jestem – czy jesteśmy – gotowi. Bo życie, życie to nie jest bajka, ja już o tym wiem. Żyli długo i szczęśliwie to największe kłamstwo, jakie się dzieciom wciska do główek.
Wspominam okres sprzed tych kilku lat. Zadziwiające, jak hormony mieszają inteligentnym ludziom w głowach. Powraca do mnie jedna scena, gdy świat wytykał mi palcem, a ja uparłam się, by to ignorować. Choć z drugiej strony, nie żałuję. Każda z decyzji, które podjęłam, prowadziła mnie tu, gdzie teraz jestem – może nie byłoby mnie tu, gdybym dokonywała innych, mądrzejszych wyborów.
Czasami, gdy się na siebie patrzę, ogarnia mnie przerażenie. Pustelnica. Czy to się zmieni? Musi, bo we dwoje nie da się tak żyć.
Na razie… piszę. Kończę, chyba. Mam ogromną nadzieje, że mój plan nie strzeli w łeb z założenia.
Będzie mi brakowało Kota.
Chociaż, świat mi świadkiem, jego półgodzinne serenady doprowadzają mnie na skraj wyczerpania nerwowego.