Hustawki nastrojow wystawiaja mnie na skrajne odczucia emocjonalnego przyspieszenia.
Miotam sie jak kometa wokol gwiazdy: po skrajnie eliptycznej orbicie przyspieszam ku gwiezdzie, mijam ja z sykiem i odlatuje w ciemnosc. Musze sie na czyms oprzec, zawiesic, bo zwariuje. Szczegolnie, ze nie rozumiem DLACZEGO. Motywacje mam tylko teoretyczna, wyimaginowana. Nie potrafie nic wcielic w zycie.
Prawie: na glaskanie futerka zawsze mam sile.
Ale czemu nie na tworzenie paluszkami a nie tylko zwojami?