Jaką piekną mamy wiosnę

Muszę się uczyć, a chcę spać. A później robić coś zupełnie innego.

Chciałabym bogatego męża. Sęk w tym, że bogaci mężowie generalnie nie chcą leniwych, wrednych bab. Zatem muszę się zatroszczyć sama o siebie. I o swoją Ukrainkę. I kota. I zmywarkę. Łącze internetowe i komputer. Oto moje życiowe minimum.

Gdzie się podziali ci wszyscy milionerzy pragnący na łożu śmierci wziąć ślub?

Na tym na dzisiaj kończymy, Kot woła mnie do łóżka. Jemu odmówić nie umiem!

Untitled-1.gif: Heart-shaped glasses Marylin Manson

*ewentualnych petentów lojalnie ostrzegam, że oprócz bycia leniwą i wredną nie gotuję, nie lubię sprzątać oraz generalnie myślę tylko o sobie. I mam dyskusyjną hierarchię wartości.

Demokracja

4afeda3a00248bb347042da6

Demokracja to tragiczny system rządów. I co z tego, jeśli inne są tylko gorsze.

Komentarz chyba zbędny.

void Przyjazn()

while(!you.isHappy())
{
  me.isThere();
  me.willHelp();
  you.canCountOn(me);
}

Untitled-1.gif: Summmer Wine Vile Vallo & Natalia Avelon

Antisocial

Humor mam pod chorym kotem. Praca się nie pisze.

Jeden z moich największych koszmarów się ziścił – większość zajęć w tym roku mam na 8.00 – chcę umrzeć. Co to jest za godzina?! To barbarzyństwo!!!

Auć

Zawód informatyka bywa niebezpieczny nie tylko dla paznokci. Można na przykład dostać spadającym monitorem w głowę. W ramach szczegółów dodam, że monitor – kineskopowa 17″ – radośnie leciał z dwumetrowego regału, a moja głowa była na samym dole, jako, że właścicielka klęczała przy komputerkach stojących na podłodze.

Mam guza wielkości połówki pomarańczy i zastanawiam, sie, jak będę w nocy spać. Ale udało mi się poszerzyć wiedzę i zdementować kolejny amerykańsko-filmowy mit – stracenie przytomności od ciosu w głowę nie jest wcale takie oczywiste i bynajmniej nie automatyczne.

Auć.

Overdose

Brak mi umiaru, przedawkowuję teraz praktycznie co dzień… do łóżka kładę się z przeokropnym bólem głowy, gorszym od kaca a wstaję jako człowiek nie z tego świata. ŻóŁto-brązowo-czerwone uzależnienie.

Czerwona herbata. Jest mi zimno, więc parzę dzbanek za dzbankiem. Dzbanek litrowy, który wypijam, póki mój skarb jest jeszcze ciepły; i tak w kółko przez całe popołudnie, aż do późna w noc. Ilość teiny w moim organizmie przekracza dopuszczalne normy pewnie po drugim.

Curry. Kompletnie zwariowałam na jego punkcie, sypię go to potraw tyle, że praktycznie nic prócz samej przyprawy nie czuć… Kupiłam 50g a po ugotowaniu 3 obiadów (dla jednej osoby!) połowy już nie ma, a to tylko dlatego, że siłą się powstrzymuję.

Pachnę herbatą, curry i starymi komputerami.

Ta strona liczy sobie z grubsza 5 lat. Kawał czasu, szmat drogi dla mnie. Wiedźmo, nasze dzieci mogłyby w ten wrzesień iść po raz pierwszy do szkoły..! Ta myśl mnie przeraża.

Wczoraj pomyliły mi się godziny zajęć, zamiast na ósmą, miałam być w południe. Jeden z tych splotów okoliczności prowadzących do sytuacji, które wspomina się całe życie i które rodzą refleksję, czy aby na pewno świat nie ma głębszego sensu i planu. W kawiarni przysiadł się do mnie Australijczyk z wielką walizką, którego w to miejsce rzuciła legendarna organizacja komunikacji w Polsce, idealnie przystosowana do obsługi zagranicznych turystów. Zaczęliśmy rozmawiać otwarcie dokładnie, tak jak ludzie, którzy mają się nigdy więcej nie spotkać, a którzy mają światu wiele do wyznania. Opowiedziałam mu o swoim idyllicznym dzieciństwie oraz o wszystkich jego traumatycznych elementach, z których zdałam sobie sprawę dopiero dwadzieścia lat później; opowiedziałam mu o pewnej zagubionej nastolatce na krawędzi mostu (Skoczy czy nie skoczy?), w nocnych, wmawiającej sobie, że jest kim innym niż jest i że to wszystko jej się podoba, bo oznacza wolność. Słuchałam jego. Na pożegnanie wymieniliśmy uściski dłoni i wzajemne kondolencje. Nawet nie udawaliśmy, że chcemy podtrzymać znajomość, bo powiedzieliśmy o wiele za dużo, niż byłoby zdrowo dla normalnego związku dwojga ludzi. Ja poszłam męczyć dzieci i komputerki, on – na dworzec mając nadzieję, że tym razem udzielono mu właściwych informacji.

Untitled-1.gif: Ashtray girl Placebo

Pisać!

Pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać, pisać!!!

… bleh …

Galeria Złudzeń

Miała być optymistyczna notka o tym, jak czasem bywa cudownie i jak świat otwiera przed nami drzwi nowych możliwości, jeśli tylko bardzo chcemy… lub z uśmiechem na ustach, pewni siebie zachowujemy się tak, jakbyśmy w ręce trzymali klucz.

Niestety (dla optymistycznej notki) – albo może stety (dla mojego poczucia rzeczywistości) przypadkowe kliknięcia przypomniały mi, że żyję mimo wszystko w chorym kraju i chorym świecie. Bardziej w chorym kraju, gdzie nie można bronić swojego zdrowia i życia… zresztą sami popatrzcie sobie tutaj.

Lily

Od kilku dni mam ogromne problemy ze zwleczeniem się rano z łóżka. Co ciekawe, wydają się one zupełnie uniezależnione od ilości przespanych godzin (oraz godzin poprzedniego dnia przegranych…). Podejrzewam zaszłości Syndromu Wrześniowego… który powinien był minąć drobnych pięć lat temu! Chociaż w sumie… tego roku wrzesień znów będę miała pod znakiem pobudki o 6 rano (barbarzyństwo!).

Robi się zimno, jak miło. Aż bym chciała mieć laptopa i pisać gdzieś na ławce w parku. A tak, rodzę w bólach samotnie w pokoju. Ojciec dziecka nieznany… pewnie, jak większość filozofów, od dawna nie żyje.

Wczoraj przy okazji nadrabiania zaległości w wymianie informacji z pewną miłą osóbką, uderzył mnie (ponownie, ale już zdążyłam zapomnieć, jaki z tego życia bokser) fakt, jak to niektórzy ludzie mają po prostu (niezasłużone) w życiu szczęście, a innym zawsze wiatr wieje w oczy. Przysłowiowe ślepe kury trafiające na ziarna. Z tej okazji zaczęłam się zastanawiać, czy nie lepiej było – zamiast studiować – balować od rana do nocy, zdobywać znajomości i później… no właśnie… eh. Tak naprawde, to gdybanie nie ma sensu. Wracam zatem do rodzenia.

Untitled-1.gif: Dig Mudvayne

Life status: postponed

Jestem mistrzynią odkładania wszystkiego na później, Jakim cudem ja się z większością rzeczy wyrabiam?

Pisanie tej pracy to horror. Wyrzucam z siebie strony z prędkością jednej na kilka godzin, po czym połowę wykreślam. Planu nie mam, dziecko samo musi się urodzić. Ogólnie strasznie cierpię, szczególnie moje paznokcie od stukania w klawiaturę.

Jesli chodzi o odkładanie wszystkiego na później, to… wciąż nie załatwiłam kwestii coolera na moim procku. Core 44 st. na idle, to nie jest dobre. Kto się chce zająć moim dzieckiem? ^^ Proooosze. Ktoś doświadczony, mrau…

Cytat na dziś:
Don’t argue with idiots. They will bring you down to their level and beat you with experience.