Come to the Dark Side…

…we have PiStachio chocolates!

Owoc upojnej nocy last minute w towarzystwie pewnego Antychrysta oraz Członka Reżimu Panującego – wróciłam do domu ze Znakiem Bestii (wstążeczką z Reżimowych Czekoladek) przewiązanym w śliczną kokardkę na nadgarstku…

A teraz na trochę bardziej serio: Are you afraid yet?

Rzecznik prasowy mówi

Chciałabym zdementować pogłoski o swojej rzekomej śmierci, jakichkolwiek powiązaniach z awarią na GPW w tym tygodniu (ha! ale zdjęcie z ‘No Signal’ mam! nawet, jakbym chciała, to by nie była moja wina 🙁 ) oraz o polepszeniu mojego charakteru. Nadal jestem passive agressive bitch, takie rzeczy się nie zmieniają.

I nadal nie napisałam nawet zdania tej głupiej pracy, aaah. Czemu mam wrażenie, że mogę się w przeciągu 2 lat nie wyrobić? Pewnie dlatego, że się znam.

Hmmm…. mam ochotę na różowy layout. Z dużą ilością różyczek, wstążeczek i motylków. Czy ja się dobrze..?

Wędzona wiśnia wpada w berserk

Tak, zachowałam się w sposób ordynarny i chamski. Nie przeczę. Wręcz potwierdzam. Przekroczyłam pewne, ogólnie uznane społecznie, granice dobrego smaku. Fakt, iż wcześniej przez kilka godzin starałam się swoje zdanie wyrazić w tzw. sposób ‘kulturalny’, który jednak nie zdawał się odnosić żadnego efektu, oczywiście się nie liczy. Chamka jestem i tyle.

Ale cóż, stare powiedzenie mówi: jeśli wchodzisz między wrony, kracz jak one. Nie sposób się z nim nie zgodzić, mądrość wieków jest jednak wielka (oprócz kilku wpadek, na przykład teorii o płaskiej ziemi i takich innych…). Kodeks rycerski? Dżentelmeńska umowa? Kulturalne zachowanie? Oczywiście, ale tylko wtedy, gdy druga strona również takowych zasad przestrzega. Inaczej jest się po prostu głąbem. Nie, dziękuję – wolę, żeby mnie cham nazywał chamem, niż by mi wchodził na głowę.

Zapach metalu

Przymknęłam oczy, gdy – odchyliwszy moją głowę do tyłu – delikatnie masował mokrą skórę. Chwilę później oddawałam kawałki siebie jego łapczywym dłoniom, rozkoszując się każdą sekundą, kiedy rzeźbił mnie od nowa. Okrywał mnie ciepłem, buchał we mnie gorącem, to szarpiąc moje włosy, to pieszczotliwie wplatając w nie palce… Na jednym z tych cudnych palców pasek żółtego metalu błyszczał, gdy sięgał mojej twarzy, i skrzył w rozedrganym żarem powietrzu. Przez tych kilka chwil byliśmy tylko we dwoje, a później nagle – wszystko już się skończyło, jak cięte ostrzem. Wiedziałam, że to spotkanie dobiegnie kresu i że przyjdzie mi pójść w swoją stronę… On stał przez moment uśmiechnięty, kontent z tych wszystkich rzeczy, które mi uczynił, po czym już brał kolejną kobietę, podczas gdy ja wciąż jeszcze się ubierałam…

Tak, ma wiele kobiet… jest dobrym fryzjerem.

Will & Grace!

Tak naprawdę, to tylko Will – such an eye-cookie! I Karen. Szczególnie Karen… Tak, nie mogę się zdecydować. Patrząc na kobiety z perspektywy geja, zgadzam się ze stwierdzeniem I don’t get straight guys.

S.E.S.J.A continues…

Argh… Mam już dosyć, DOSYĆ. Brak ambicji jest zły, ale przesadna ambicja jest jeszcze gorsza. Dostaję intelektualnej niestrawności od mikroekonomii, ale jeszcze większej na myśl o tym, że jutro nie będę pewna jakiejś odpowiedzi i pomyślę, że mogłam dzisiaj przeczytać te notatki z jeszcze jeden raz, a nie grać/pisać/whatever. I że ten stan rzeczy będzie się powtarzał przez następne 2 tygodnie. Powinnam się cieszyć, kiedy dostaję piątki, a nie smucić, gdy dostanę cztery. Niech mnie ktoś pieprzenie zdrowo w łeb.

S.E.S.J.A

System Eliminacji Studentów Jest Aktywny.

Podobno mam niemoralną kartę egzaminacyjną. W dziale rozliczeń śliczna pani (czy wspominałam już, że ciało sekretarskie mamy takie, że mucha-nie-siada?), z którą nie miałam styczności od czasu rekrutacji, wita mnie tekstem “Słyszałam, że nieźle Pani sobie radzi!” *zonk* “Podobno Pani jeszcze coś studiuje?” Że co proszę? Czyżbym była tematem miesiąca? Aż tak rzadko spotyka się ludzi, którzy chcą i lubią się uczyć?

Jakbym się dziwiła, że ogień parzy…

Wracając do spraw codziennych: za oknem piękny, puszysty śnieg. Otula mój parapet przekładańcem wspinającym się na szyby; obserwuję taniec płatków na wietrze znad notatek z ekonomii, wstępu do informatyki i matematyki dyskretnej.

Zdziwieni, że nie przeklinam białego świństwa? Cóż, mam miejscówkę przy kaloryferze i nigdzie nie muszę wychodzić 😉 Zacznę przeklinać w przyszłym tygodniu.

PS. studiowanie informatyki i ewentualna praca w zawodzie mają jedną, poważną wadę: i obowiązki, i przyjemności uskutecznia się z nosem w monitorze. Eh.

Feels so good

Przed moimi oknami rośnie mały krzaczek. Niepozorny, niski, rozczochrany… I kwitnie. Od prawie trzech tygodni kwitnie różowym kwieciem, teraz rozrzuca płatki na wietrze. A myślałam, że kasztany w listopadzie były szczytem szaleństwa.

Wielka Szycha

Tracę wiarę w ludzi. Myślałam, że już jej tam w ogóle nie ma, a tutaj taka niespodzianka: tracę ją dalej. Chyba, że może przyjmować wartości ujemne… Hmmm… ciekawa opcja, warta rozważenia.

Idą święta, brrr. Nie lubimy świąt, święta oznaczają rodzinę w hurtowych ilościach, kaca na Nowy Rok i ten nowy paskudny rok właśnie, gdzie przydałoby się wreszcie jakąś pracę napisać, obkuć się czego porządnie… Eeek.

Abstrahując od tych wszystkich fuj-rzeczy, czas wznieść toast za… ah… no nawet nie mogę napisać za co, taka wredna i aspołeczna jestem, taka strasznie niegrzeczna i… Mały toast tym czasem, malutki, ale na pewno mi się nie wydaje 🙂