Zdarzyło się dziś…

….całkiem niewiele lub dużo niezmiernie, wszystko zależy od punktu widzenia. Nie ma w tym żadnej dzielności, więc i zasługa niewielka, jest tylko/aż ogromna skłonność ku sobie i potrzeba bycia razem.

Dwanaście pięknych czerwonych róż na szafce – poza zasięgiem zakochanego/w nich (zupełnie jak ja; oboje jesteśmy tendencyjni?) Kota. Nigdy nie liczę kwiatów, może powinnam?

Zobowiązania, ograniczenia?
Pojawiają się w naszej świadomości dopiero wtedy, gdy pragniemy sięgnąć poza nie.

Ż: Nothing else matters METALLICA

Strach

Strach paraliżuje, odbiera swobodę działania, oślepia umysł.
Rani i zmusza do płaczu. Odczłowiecza.
A ja się boję prawie wszystkiego. I płaczę. Moją pierwszą, znienawidzoną dogłębnie reakcją obronną, jest szloch. Nienawidzę tego. Łzy dodatkowo odbierają racjonalność, w płaczu można się zatracić tak, że już się nawet nie wie, czemu się płacze.

Boję się ogólnie pojętej przyszłości.

Nonsens.
Zawsze się boi przyszłości – bliższej lub dalszej; nie ma obawy przed tym, co już się stało bądź dzieje.

Sens.
Bo ja się boję praktycznie wszystkiego, Histeria posiada mnie na równi z Depresją. I tylko Jedno ma władzę nad nimi.

Boję się, że moje pesymistyczne wizje się spełnią – boję się egzaminów, dalszych lat studiów, i tego, co potem przede wszystkim. Boję się, że w tym kraju bez perspektyw nie będę miała za co żyć. Albo że spotka mnie to, co mojego Ojca. Lękam się szarości.

Nie da się żyć bez strachu, on motywuje organizm i rozum do działania; ale tylko do pewnego momentu – dalej jest już tylko rezygnacja.

Ż: 19 SUNDOWN

Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą

Gabriel Garcia Marquez, 74-letni pisarz kolumbijski, autor m.in. słynnej powieści Sto lat samotności, laureat Nagrody Nobla z 1982 roku jest chory na raka limfatycznego. Pisarz wycofał się z życia publicznego i do swoich przyjaciół rozesłał pożegnalny list, rozpowszechniany w Internecie.
Dostałem ten list od przyjaciół z Chile. Wynika z niego jasno, że autor chce, aby list został rozpowszechniony. Dlatego przetłumaczyłem go szybko i rozesłałem do redakcji i osób zajmujących się Ameryką Łacińską. – powiedział prof. Zdzisław Jan Ryn z Katedry Psychiatrii Collegium Medicum UJ, ambasador RP w Chile i Boliwii w latach 1991-96.

Oto przetłumaczony przez profesora list Gabriela Garcii Marqueza (który przeczytałam na stronie Porngothic):
Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie myśląc, że nie warto się zakochać na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż unikają miłości! Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością lecz z zapomnieniem (opuszczeniem). Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi… Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią, po raz pierwszy, palec swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do trumny, nie będę już żył. Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myślisz. Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym „kocham cię”, a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”, „przepraszam”, „proszę”, dziękuję” i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni…

A ja – ja tylko żałuję ludzi, żałuję tego, że większość z nas potrzebuje Boga, potrzebuje życia i widma nagrody lub kary po śmierci, by nie myśleć tylko o sobie, by być życzliwym i dobrym po prostu; że musi istnieć dla jakaś supranaturalna istota, by móc usunąć siebie z centrum Wszechświata.

Ż: Nebel RAMMS+EIN

Rzeczy rzadkie

#gładka, elegancka papeteria z czerpanego, nie bielonego papieru, bez żadnych infantylnych żenujących wzorów
#pióro stylowe z nie-złotymi ornamentami
#kobieta bez zawiści
#matka nie ogłupiona swoim dzieckiem
#dobry gust u ogółu
#starszy, niezgorzkniały człowiek
#wykładowca w sposób jasny i interesujący potrafiący przekazać swoją wiedzę
#człowiek racjonalny w swych pragnieniach
#bogacz nie-wyniosły
#artysta nie-pyszny
#kot nie-ciekawski
#piękno w rzeczach wytwarzanych mechanicznie
#przedmioty w ładnym odcieniu fioletu
#piękno – lub chociaż powab – w ‘sztuce’ współczesnej

Blisko, bliżej, najbliżej

Czy jestem w stosunku do ludzi zbyt wymagająca? Że tak łatwo mi przychodzi skreślić ich po prostu, bez żalu? Jestem zwierzęciem stadnym, ale bez przesady; tolerancyjna również nie jestem. Wolę stadko małe, wręcz zerowe, niż krępujące, przy czym moje niskie mniemanie o ludziach relacji społecznych wcale nie ułatwia.

Kiedyś, kiedy myślałam, że ideałów w ogóle kategorycznie nie ma, margines tolerancji na towarzystwo miałam większy. I chociaż nadal twierdzę, że ich nie ma, to z małą modyfikacją – nie ma tylko ideałów obiektywnych. Ja znalazłam idealne towarzystwo – idealne dla mnie – mimo, że bardzo wąskie, dlatego nie odczuwam już potrzeby kompromisu. Nienawidzę wymuszonych rozmów o niczym, grzecznościowego paplania o pogodzie. Nienawidzę krępującej ciszy, więc nie zamierzam się zmuszać do czegoś, co mi absolutnie przyjemności nie sprawia, a wręcz przeciwnie. Życie mało daje okazji do radości – naprawdę zbyt mało, by samemu się jeszcze dodatkowo unieszczęśliwiać.

Ż: Killing Time Aion

Wiosna, czyli lista życzeń

Wiosna! Jednoznacznie, całkowicie, pewnie i stanowczo Wiosna, z promieniami słońca ciepłymi i z ciepłym powiewem, z zieloną mgiełką listków na drzewach i z coraz mniejszą ilością warstw na sobie.

I jest pięknie, byleby tylko nie patrzeć specjalnie pod nogi, bo można ujrzeć wszystko to, co Zima przykryła i teraz naszym oczom oddaje…

Nie chcę Lata, nie lubię Lata i jego wodospadów gorąca z wyblakłego nieba. Chcę wieczną Wiosnę na zmurszałym kamieniu, z poduszką wilgotnego mchu i ciszą niedobudzonych.

Pragnę Krakowa, tęsknię za Nim, potrzebuję Go. Pragnę tego miejsca, gdzie wszystko ma duszę i historię, gdzie grill ustawiony w publicznym miejscu stoi i służy niezdewastowany, gdzie na placu zabaw na niepołamanych plastikowych zabawkach bawią się dzieci, gdzie chce się wychodzić i chce się bywać w knajpach. Chcę kościoła Dominikanów, gdzie gotyk wżera się w serce i w ściany i gdzie nie wiadomo, czy widzi się Anioły raczej, czy Demony. Potrzebuję odpoczynku, odroczenia wyroku sesji, ładowarki do moich prywatnych baterii…

Ż: Fieber Oomph! feat. Nina Hagen

Normalnie

To, co się stało, to całkiem zwyczajna kolej rzeczy, wszyscy umierają. Rodzice zwykle wcześniej niż dzieci, tak nawet powinno być: dzieci mają przed sobą jeszcze całe życie, dla rodziców razem z dzieckiem umiera (często) cały świat.

Nie płaczę. Przynajmniej staram się nie rozpaczać; tłumaczę sobie, że tak jest lepiej, że już nie cierpi, że Mama może wreszcie, po tylu latach, wytchnąć. Że koniec już tej bolesnej niepewności i oczekiwania.

A ja – chyba dostaję kopa za kopem w prawdziwą dorosłość, tą z odpowiedzialnością, obowiązkami… I nawet się nie boję – przynajmniej nie jej samej – tylko mi się nie chce. Ale mam cel i to jedyna do niego droga. Czas się spakować i ruszyć, przeszłość zostawić za sobą; szczególnie, że gdy ją teraz przywołuję, niezmiennie wyciska mi z oczy łzy.

Ż: Path of the Departed Michiru Yamane

Pożegnanie

Dziś. Jakbym jechała na obiad u mamy. Na razie, wciąż. Zastanawiam się, czy do mnie to wszystko tak naprawdę dotarło. Czy dotrze dziś i wpadnę w histerię. I zimno jak na złość.

Chciałabym już wrócić po tym wszystkim do domu, położyć się do łóżka i odespać – najpewniej Przesilenie, bo nie mogę spać. Albo raczej – wyspać się nie mogę, jakby sen uciekał zupełnie gdzie indziej, a mi zostawała tylko duszna, lepko-ciężka ciemność, wysączająca siły.

Późno już. Wypada się pośpieszyć. Jaka wymówka pozwoliłaby mi zostać w domu? Każda, przecież sama mogę decydować o sobie, ale żadna chyba nie usunęłaby późniejszych wyrzutów sumienia.

Czuwanie

Niby wszystko w porządku, a jednak coś się chyba w środku obluzowało, rozszczelniło, złamało… Śmieję się więcej niż zwykle – to fakt – śmieję się, bo odczuwam ogromną ulgę, że ta Droga Krzyżowa wreszcie dobiegła końca; moja mała familijna Pasja. A jednocześnie – jednocześnie oczywiście płaczę, bo jakkolwiek bym sobie tego nie przedstawiała, jakkolwiek się nie broniła – mój świat uległ zmianie. Coś się skończyło.

Patrzę wgłąb siebie i nie do końca rozumiem… Kiedy żył, w moim umyśle był martwy, uśmierciłam go, by nie płakać, by nie umierać razem z nim. A teraz? Teraz, gdy skoczę na moją podświadomość znienacka, czuję, jakby żył – jakbym uznawała go za zdrowego, aktywnego mężczyznę sprzed siedmiu, ośmiu lat; jakby gdzieś był, tylko na tyle daleko, że nie mogę się z nim często kontaktować.

Nie zadaję sobie bezsensownych pytań w stylu Dlaczego akurat on? Dlaczego my? Co robiliśmy takiego, czym sobie zasłużyliśmy? Nie winię Losu, bo ani w Los nie wierzę, ani nie uważam, by była to kwestia winy i kary. Jedyne, z czym nie mogę się tak po prostu pogodzić, to ogrom cierpienia, jaki go spotkał.

Wiem, że moje życie wyglądałoby inaczej, gdyby był zdrowy. Mniej (chyba) byłoby zmartwień, mniej trosk – przynajmniej w aspekcie materialnym. Ale nie to jest przecież ważne – bo szczęście, które znalazłam, jest od tych kwestii niezależne. To bardzo bolesna lekcja, że na świecie nie ma nic pewnego. Nic. Pewne nie jest nawet to, że Słońce jutro wzejdzie; ludzkie troski i starania są mikre jak pył, jak proch…

Ż: Trois Couleurs – Bleu Zbigniew Preisner

Szerokiej drogi – jeśli taka jest

Cisza.

Zgasł. Dzisiaj.
Cieszę się. Gdzieś przez łzy się cieszę.

Jestem zimną suką? Pewnie niektórzy tak myślą. Ale to nie tak. To mój mechanizm samoobronny – zabiłam go w swoich myślach, gdy zaczął się poważny etap choroby, by nie musieć patrzeć, jak ciągle, dzień po dniu umiera ktoś, kto dał mi życie. Tak było łatwiej. Dlatego dzisiaj umarł praktycznie obcy człowiek, mojego ojca opłakałam kilka lat temu.

Tak, to bullshit. Bullshit, który pozwala mi wstać i iść dalej.
Wczoraj miałam pojechać, głupi traf sprawił, że go już nie widziałam. Nasze ostatnie słowa: -Kocham Cię, tatusiu. -Ja też.

Śmierć nie zawsze jest zła. Egoistką byłabym, gdybym kazała mu żyć dalej. Wiem, że chciał umrzeć, ale nie potrafił się na to zdobyć, gdy jeszcze mógł się ruszyć. A później nikt nie mógł mu pomóc.

Ż: The Weeping Song Nick Cave

Gdybyście mogli uczcić to chwilą ciszy, a nie słowami, byłabym wdzięczna. Słów teraz nie potrzebuję.