Dzień dobry

Jak się żyje z depresją?
Normalnie… pierwsza odpowiedź, która mi się nasunęła
Trudno. ale zawsze żyje się trudno
Dla mnie to normalne.

Powoli przypominam sobie kolory świata. Dziwię się nawet, że je zapomniałam.
Inaczej mówiąc – moje wejrzenie się paczy, tym razem w przeciwną stronę. Wciąż uważam, że pesymizm jest bardziej adekwatnym obrazem rzeczywistości, niż optymizm. Ale żyć, widząc świat w ten sposób…

No cóż, coś za coś. Wolę światło oczu mojego Ukochanego, wolę widok Jego zamkniętych powiek o poranku, niż tą (co najgorsze modną) ‘melancholię’. Nie ma się czym chwalić, niech się chwalą uzurpatorzy.

Skuteczne terapie:
#terapia zajęciowa
#druga połówka jabłka

Jaś Kubuś Rosołek

Popełnił kiedyś znaną rozprawę o wpływie rozwoju nauk i sztuk na obyczaje. Ekstrawagancko stwierdził, że był to wpływ ujemny.

Nie lubię Jasia Kubusia Rosołka. Niektóre persony wzbudzają we mnie trudną do zatarcia antypatię. Ale ostatnio nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten sam umysł, który tak wynoszę w peanach pod niebiosa, jest tak naprawdę przyczyną wszelkich niesprawiedliwości, zła i okrucieństwa.

I don’t feel obligated to explain the matter further.

Dziecko Szczęścia

Owszem, nie mam na co narzekać, wszystko mi się w życiu udało. Pewnie po mnie (i przede mną) Darczyńca będzie miał wiele reklamacji dotyczących nierównego podziału dóbr. Jak wielu ludzi może powiedzieć z całym przekonaniem, że nie żałuje żadnej decyzji, którą podjęli w życiu? Nie twierdzę, że nie robiłam rzeczy niewłaściwych – robiłam ich potwornie, cholernie dużo i często jak na jedną małą dziewczynkę i tak naprawdę dziwię się, że wyszłam na prostą, nie kończąc w rynsztoku jako alkoholiczka, narkomanka bądź jeszcze gorzej – ale jestem teraz TUTAJ, one wszystkie mnie właśnie TU doprowadziły i nauczyły wszystkiego, co wiem.

Czy jestem z siebie dumna? Pewnie powinnam być. Ale jestem tylko szczęśliwa. Bardzo. Dostałam zdrową, edukacyjną liczbę kopów w d**ę, dostałam koło ratunkowe, z którego skorzystałam. Przypadkiem. To wszystko był przypadek?

Jeżeli jest komu dziękować (choć wątpię), dziękuję za wszystko, co mnie spotkało.

Social Life

Nie, nie jestem do niego stworzona. Imprezy mnie nudzą, dym papierosowy wywołuje torsje, alkohol odrzuca. Przypadkowo zgromadzone towarzystwo bardziej mierzwi niż bawi. Wolę małe, kameralne spotkania, z dala od tętniących życiem arterii miasta, gdzie wszystko się śpieszy i zaspokaja komercją. Wolę dwie, trzy osoby dobrze dobrane, niż zbieraninę ludzi, która zbiera się w hermetyczne grupki. Znudzone grupki.

Dygresja: Nie tańcz, jak Ci zagrają.

Próżnia

– to uczucie, którego doznaje się, gdy otwiera się oczy pewnego dnia i zdaje sobie sprawę z własnej samotności. Samotności w tłumie, a jakże.

Z politowaniem przypominam sobie teraz ‘rodziny’, budowane tylko na kanwie subkultur; wielkie przyjaźnie, które wyrastały w ciągu jednego dnia. Ale przyjaźń nie polega tylko na zgodności gustów i zainteresowań, nie można przecież pominąć kwestii mentalnych – ja pominęłam i przejechałam się ostro. Z miękkim lądowaniem, na szczęście. I na tyle twardym, że nie mogłam zignorować nauczki (Boże, chroń mnie przed moimi przyjaciółmi, z wrogami sam sobie poradzę – kto złapał w słowa tą mądrość?).

Od tego momentu upłynęło już sporo czasu, a moja ostrożność w przyznawaniu miana przyjaciela nie zmalała; nie używam go w ogóle (a przynajmniej się staram). Pomijając fakt, że moje grono towarzyskie należy do raczej ciasnych (Nie możemy zmienić świata, ale możemy kształtować swoje otoczenieLightbringer), większość znajomości nawiązała się całkiem niedawno – zbyt niedawno, by zwać je ‘byciem przy jaźni’; za mało wiem, za mało prób przeszliśmy razem – chociaż widoki są wielce obiecujące.

Powoli i ostrożnie zapełniam moją próżnię; wolę, by pozostała prawie pusta, niż żeby miały w niej miejsce znaleźć śmieci.

Eutanazja

Będzie krótko, bo każdy kolejny znak bardzo mnie w tym temacie boli:
Przeciwników Eutanazji bardzo bardzo serdecznie zapraszam na wizytę w Domu Opieki, praktycznie jakimkolwiek. Albo do zrobienia takiego małego testu: niech się położą do łóżka z zamiarem nieruszania się w ogóle, niech wyobrażą sobie, że żaden mięsień w ich ciele nie działa. I przeleżą tak chociażby jeden dzień – srając pod siebie, nie mogąc ruszyć chociażby małym palcem, podrapać się… nie mogąc się napić… I niech pomyślą, że taka mogłaby być reszta ich życia, każdy dzień upływający tym samym sufitem, tym samym smrodem własnego ciała, totalną niemcą – gdy uwagi nie można odwrócić nawet książką, bo oczy się rozjeżdżają.
Poleżcie sobie tak jeden dzień, debile, a chyba dokonalibyście samospalenia, niż chcieli tak żyć. Wegetować, przepraszam, to nie jest życie.

Życzę Ci szybkiej śmierci, T***.

And now I look down at the stars

Spokojnie. Świat trochę zwolnił, cały majdan przestał się bezładnie trząść, sunie leniwie w złotych promieniach: Moja dusza ma swoje własne światło – i własne, od słońca niezależne, ciemności. Trochę czytam, trochę gram, dużo nie robię nic, ale z nudą nie ma to nic wspólnego. Lewituję nad brudnym światem na wysokości dziesiątego piętra. Nie potrzebuję ludzkiego zamętu, teatrów spotkań towarzyskich, jak za błogich lat dziecinnych własna głowa jest mi najlepszym towarzyszem. Nie tęsknię. Hibernuję do wiosny, oczekując na tet-a-tet z Naturą.

Mój świat na powrót stał się samowystarczalny. I nie uważam, by wiele mnie omijało – chyba tylko syf.

Trochę samokrytyki – proszę…

Nie lubię świata. A jeszcze bardziej ludzi. Czy ja się czepiam, za dużo oczekuję? Być może, być może wymagam za dużo od innych, ale przecież nie więcej, niż od samej siebie!

Leczenie kompleksów pychą? Proszę bardzo, ale dla mnie to po pierwsze droga krótka i bez widoków na powodzenie, po drugie – preferowanym jest, aby podróż odbywała się jak najdalej ode mnie, bo na pychę niewiele więcej mam tolerancji, niż na głupotę (poza tym, jedno z drugim się przeważnie łączy, co dale wynik tolerancji na poziomie zerowym).

Pięć Grzechów Głównych:
#Głupota
#Pycha
#Fanatyzm
#Fałsz
#Pozerstwo

What’s done is done

Chciałabym, aby można było żyć, nie krzywdząc przy tym nikogo; aby każdy wybór nie pociągał za sobą z koniecznością czyjegoś cierpienia. Ale to niemożliwe. Nie można zadowolić wszystkich, zawsze ktoś musi być nieszczęśliwy. Nie chcę tak. Ale nie mam wyboru.

I pozostaje mi tylko świadomość, że się staram, by krzywdzić ludzi jak najmniej. Ale co po takiej informacji komuś, komu już zadałam ból? Dlaczego cierpienie jest tak egoistyczne, że ulgę przynosi tylko nieszczęście innej osoby?

Sny

Mój sen jest cichy, ciepły i przytulny, liczony na dwa serca i jednego kota. Nieduży, by nie mroził przestrzenią, pod samymi chmurami, by łatwiej uciec w ich miękkie objęcia… Mój sen jest z cegieł o ciepłej czerwieni czerpanej ze słońca, w zieleni tarasów i chłodzie kanałów… A oprócz tego – tak niewiele się zmienia, zasypiam, wtulona w wilcze futro, i budzę się pod pełniami uważnych ślepi.