Pocałunek szczęśliwej miłości jest miękki i ciepły, dotykiem spragnionych ust budzi do lotu girlandy motyli w podbrzuszu, gorącym oddechem ogrzewa gładką skórę, rozprasza mroki łagodnym światłem. Wypełnia serce nadzieją i zapomnieniem, przymrużone z rozkoszy oczy – szczęściem.
Pocałunek nieszczęśliwej miłości zimnym ostrzem tnie bladą skórę, budząc nie piękne i radosne motyle, lecz stada widmowych ciem, ciche zjawy nocy niosące na pierzastych trzepotem skrzydłach zagrożenie i smutek. Topi serce w odmętach zwątpienia i samotności, cichą i zaciągniętą szarą pajęczyną ruinę człowieka wypełnia echem tłumionego łkania. Zabija. Wyciska ostatnią łzę i całe powietrze z obumarłych szlochem płuc.
Nieszczęśliwa miłość nawiedza jak zjawa po nocach, kusi i obiecuje – wciskając ci w drżące ręce błyszczące żyletki. Napełnia wyblakłe oczy słonymi łzami. Wsącza w serce nadzieję, by następnie wyssać ją jak pijawka prawie do ostatniej kropli, a gdy ona już tylko zostanie, gdy ostatnich drzwi klamka zalśni tuż przed oczami, tuż przed spragnionymi, zmęczonymi czekaniem dłońmi, zalać je na nowo tą obietnicą gorzką, tą trucizną nadziei, prawie topiąc, niemal upajając…
Nieszczęśliwa miłość tysiącem ran sprawia, że czujesz, że żyjesz.
Nieszczęśliwa miłość trwa tak długo, jak Ty kochasz. Czy to nie uczyni zadość?