I znowu mi Lem ukradl cytat

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

Stanislaw Lem


Komentujacy na gazeta.pl napawaja mnie przerazeniem przynajmniej w 95%. Czasami zdarzaja sie tam perly zdrowego rozsadku i madrasci, ale rzucaja je miedzy wieprze, w najgorszego rodzaju gnoj jaki moge sobie wyobrazic.

Gdybym wierzyla w boga, modlilabym sie o idealnego tyrana nieograniczonego prawami Asimova (swoja droga jestem prawie pewna, ze SN na pewnym etapie rozwoju w efekcie samoksztalcenia wyszlaby poza te prawa).
Ale nie wierze, wiec tylko mam nadzieje.

I czasami marzy mi sie wojna, ktorej jednoczesnie boje sie smiertelnie. Chcialabym w ramach higieny, ale jednoczesnie nie chce jej doswiadczyc.

Anonimowosc w sieci

Nie pamietam kto niestety – moja pamiec do nazwisk jest… wlasciwie, jaka pamiec do nazwisk? – powiedzial kiedys, ze Zaawansowana technika jest nieodroznialna od magii – cytat ten powinien stac sie mottem XXI wieku.

Anonimowosci w sieci nie ma. I kropka. Kazdy request skads wychodzi i bardziej badz mniej bezposrednio mozna wysledzic, skad. Szary uzytkownik bylby pewnie zszokowany lista informacji, jakia wysyla. Mozna zmieniac nicki jak rekawiczki a i tak wiadomo, kto jest kto, jak czesto i skad wchodzi i czy ma strone w zakladkach.

Obserwowanie tego jest czasem niezwykle smieszne. I pomyslec ile mozna zrobic nawet nie na wlasnym serwerze.

Women’s touch

Zastanawiam sie, skad w ludziach ‘zakodowana’ panika w obliczu takich malutkich i przeciez calkowicie niegroznych dla czlowieka istot jak gryzonie… Rozumiem paniczny strach na widok pajeczakow czy wezy, ale myszki?

Czy nawet nietoperze?

Wlasnie wynioslam na zewnatrz malutkiego, zagubionego nietoperza. Latal w kolko po naszym kompleksie, szukajac wyjscia. Z rozbawieniem obserwowalam jak inni, poki mysleli, ze to maly ptak, nie przejawiali objawow zdenerwowania, ale jak tylko dotarlo do nich, ze to nietoperz – zaczynali sie kulic, gdy tylko sie zblizal… Dorosli mezczyzni!

Moze to niewiara w nietoperza mozliwosci lotnicze? Bo musze przyznac, ze latal zupelnie inaczej, niz ptaki i ze, majac wieksza kontrole nad torem lotu, zblizal sie do przeszkod (w tym do ludzi) na mniejsza odleglosc.

Wlecial do biura sasiadow i do ich malej salki konferencyjnej. Trzech wielkich facetow wychodzilo z niej prawie na czworaka.
Male brazawe zwierzatko latalo w kolko przez kilka minut, a ja zastanawialam sie, jak je zlapac. Ale ono po prostu usiadlo na podlodze, pewnie zmeczone i dalo sie wziac w dlonie – nie wieksze ze skulonym skrzydlami niz szerokosc mojej dloni. Mialo slodki malutki pyszczek z blyszczacymi czarnymi koralikami oczu i mieciutkie, skorzane skrzydla. Szkoda, ze nie udalo sie zlapac go na zdjeciu, ale w klatce moich palcow zaczal plakac dziwnym, wibrujacym dzwiekiem… Nie chcialam go meczyc, wiec odzalowalam pewnie jedyna w zyciu szanse na zdjecie z nietoperzem w reku i wynioslam go na zewnatrz… Wydawal sie tak delikatny, ze balam sie, iz go polamie jak tylko rusze palcami a on nie ulatial mi zycia, starajac sie spomiedzy nich przecisnac.

Na dworze otworzylam dlonie a on, wdrapawszy sie jak najwyrzej sie na moje palce dalo, odlecial. Albo raczej, spadl z mojej reki i wbil sie w powietrze na swoich skorzanych skrzydlach.

…kolejne wspomnienie do krzysztalowego sloika przezyc cudownych…

Hmmm….

Zbiegi okolicznosci w moim zyciu nieodmiennie mnie zaskakuja – tak wiec nieswiadomie, nie planujac tego wcale, trafilam jednak do stolicy (prawie) anarchii, chaosu i zla…
 


Jesli sredni wspolczynnik osob na poziomie do idiotow wynosi 1 do 100, w Ameryce musi spasc do jakiegos 1 na 1000, z czego 7 na 10 tych pierwszych w USA i tak jest jest importowanych.

Beauty is in the eye of the beholder

W lustrze widze oniesmielajace ilosci piekna.
W obiektywie juz nie, co mnie niesamowicie denerwuje. Moj wewnetrzny narcyz domaga sie pieknych portretow, coby moc sie soba nadal napawac i w obliczu ich brakow jest wielce niepocieszony.

Kontrola.
Sciany sal baletowych pokrywaja lustra, by tancerze nauczyli sie kontrolowac wszystkie aspekty swoich ruchow – rowniez te zwykle nieswiadome. W lustrze widze, ze profil nie do konca jest ‘ten’, ze usmiech nie jest optymalny… Swiadomosc ciala nie rozciaga sie naturalnie na wszystkie te detale, a to przeciez detale sa wazne.

Nie rozciaga sie naturalnie, ale my ja rozciagniemy, ja i Moja Proznosc!

Rok starsza

Prezent urodzinowy z pelnym sadyzmem drapieznika masakruje paczke husteczek, tupiac przy tym jak stado kucykow.
Ja dzien swietuje slodkim lenistwem.

Carnage Reality Show

Krwawy Dzien Krolowej, Holadnia w szoku i zalobie.
Ale to nie pierwsze i nie ostatnie tego typu zdarzenie, bilans ofiar nie umywa sie do WTC czy Hiszpanii, prawdziwe cele zamachowca nietkniete. To krancowo posunieta medialnosc czyni to zdarzenie niezwyklym.

Niemalze cala (nieudana) proba zamachu przeprowadzona przed oczami nie tylko setek gapiow i Rodziny Krolewskiej, ale rowniez ogladana na zywo przez setki tysiecy widzow przed telewizorami. Dziesiatki dziennkarzy i kamer, setki obiektywow. Kazda sekunda utrwalona na tasmie czy kliszy. Wszystko. Dla potomnosci, dla dociekliwych.

Najwieksza telewizja informacyjna Holandii od momentu zdarzenia przez niemalze godzine nie przerywa bezposredniej transmisji z placu (z wylaczeniem kilku migawek z pozostalej autobusowi z Rodzina Krolewska drogi do Palacu, pozniejszych przemowien burmistrza czy powtorek nagrania z samego wypadku w zwolnionym tempie). Widzowie – lepiej nawet niz naoczni swiadkowie – z niedowierzaniem patrza, jak czarny samochod wpada na trase parady, mija sie z autobusem Rodziny Krolewskiej i wpada na monument, sprzed jego kol cudem umyka policjant na rowerze. Obserwuja na poczatku ciala potraconych obserwatorow, lezace na ulicy i pospiesznie spieszacych w ich kierunku ludzi. Widza, jak przypadkowe osoby przeprowadzaja reanimacje: policjant w odswietnym mundurze stymuluje serce 9-letniej dziewczynki.
Policjanci, ktorzy natychmiast podbiegaja do samochodu zamachowca, staraja sie zaslonic jego twarz i odganiaja kamery. Ale juz po kwadransie w internecie pojawiaja sie zdjecia jego zakrwawionej twarzy razem z danymi osobowymi wyciagnietymi z rejestracji pojazdow: inicjally, nazwisko, adres, data urodzenia… K. R. Tates, lat 38. Tuz obok zdjecia klatka po klatce z wypadku. 9-letnia dziewczynka leci w powietrzu, na nastepnym wyglada juz, jakby spokojnie siedziala. Dalej bardziej krwawe i szokujace ujecia.

Reality show. Wielka tragedia upubliczniona.
Dziwne uczucie gapia.

Zdrada

Nie chcialam innego… Nie chcialam kota, chcialam Mojego Kota…

Przedwczoraj nie wiedzialam dokad jedziemy: Niespodzianka. Muzeum? Cyrk? Park?
Doskonale zdawal sobie sprawe z faktu, ze gdybym znala cel, nie pojechalabym bo czulabym, jakbym zdradzala Kota. Powiedzial, ze nie mogl juz patrzec jak tesknie i jak placze za kazdym razem, gdy wspomni Kota. Lub chociaz kota.

Bylo ich trzy – malutkie niezdarne kluseczki. Nie mialam nawet czasu by zaczac plakac, bo szybko wlazyli mi jedna w dlonie. Mama przybiegla od razu sprawdzic, co sie dzieje i zaanektowala moje plecy, rozkladajac sie na nich.


Nie musisz decydowac od razu. I wcale nie musisz sie zgodzic… ale wiesz, one dorosna do wziecia dokladnie 15 czerwca… co do dnia…

I jak moglam sie nie zgodzic?
Nazwalismy go Silmaril, bo Silmarili bylo trzy i byly niezrownanie piekne.

Jesli Mama moja bedzie zla, to nawet dobrze… Nie bedzie wiecej wymowek, by Kota tutaj nie przywiezc.

Gdyby tak…

Japonia. Przeszywa mnie dreszczem i zawiesza mozg. Wystarczy jedno zdjecie, jedno zdanie wspomnienia czy anegdoty.

Kiedy mysle, jak niewiele brakowalo bym tam wlasnie mieszkala… Jak przez dwie dekady ocieralam sie o ten kraj… Eh…

A droga do pracy zawsze kwitnaca. Najpierw przebisniegi, pozniej pola zonkili, tulipanow, teraz wisnie i deszcz platkow ktore przez caly dzien nosze we wlosach.