I’m in control, on the edge

Powoli odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. Chyba; może okazać się, że tracę ją do końca. W sumie niewiele tego zostało, więc niewielka strata, nieprawdaż?

Ponieważ nie byłam w stanie pokonać swojego uzależnienia od krzemu, podjęłam jedyną słuszną decyzję: skoro ja nie mogę żyć bez krzemu, niech krzem mobilnie żyje ze mną; tym sposobem narodziło się moje własne, kochane, krwistoczerwone i podobno już kultowe dziecko: Wisienka. Wisienka jest malutka, leciutka, eXtra-Prze-zarąbiSta. Kot wydaje się zazdrosny i to słusznie, bowiem Wisienka grzeje lepiej, niż on 😉 Eh, pełna rozpusta, teraz będę mogła programować, wylegując się w łóżeczku. Życie bywa piękne, czasami… szczególnie, gdy dwie najcudowniejsze na świecie istoty mruczą ci cieplutko do ucha i uspokajająco wibrują…

Untitled-1.gif: The last firstborn Celldweller

Blondynka i żarówka

Starcie Blondynka versus Elektryka zakończone 0:1 dla Elektryki.

Pewnego ranka po przebudzeniu Blondynka zauważyła, że światło w pokoju nie zapala sie. Szybki test dokonany inną żarówką skłonił ją do stwierdzenia, że z instalacją jest coś nie tak, w panice zmusiła więc kolegę, którego ojciec jest elektrykiem, do przyciągnięcia rodziciela do domu.

Jak się łatwo się domyślić, instalacja działała bez zarzutu. Gorzej z Blondynką 🙂

Sore eyes

Po raz kolejny przekonuję się, jak trudnym – wręcz dla mnie niemożliwym – jest przebywanie w towarzystwie ludzi dławionych przez kompleksy. Naprawdę przykro mi, że czyjeś życie jest na tyle… no właśnie, jakie? – że trzeba ratować poczucie wartości, sprowadzając obiekty zazdrości do swojego poziomu bądź niżej. Jeśli to im pomaga… no cóż, I’ll just carry on doing my thing.

Mam naprawdę rozregulowaną hierarchię wartości. Wszystkich zainteresowanych gorąco przepraszam i dziękuję za wyciąganie mnie za uszy. A serwera bym nigdy, NIGDY nie skrzywdziła 😉

Chuj Ci w Dupę

Że będę niecenzuralna.

Ponieważ kiedyś pewien Miś zrobił coś, czego absolutnie robić nie powinien Bo mu się pomyliły… (i oczywiście on – alfa i omega wiedzy wszelakiej, nieomylne bożyszcze – zapewniał, że nic mi nie będzie) za 2 miesiące idę do szpitala na prościutką operacyjkę, po której przez minimum tydzień zdychać będę z bólu, a po której ewentualne komplikacje mogą skłonić mnie do odkurzenia moich zapędów samobójczych.

Untitled-1.gif: Digging up the corpses Devildriver

Jaką piekną mamy wiosnę

Muszę się uczyć, a chcę spać. A później robić coś zupełnie innego.

Chciałabym bogatego męża. Sęk w tym, że bogaci mężowie generalnie nie chcą leniwych, wrednych bab. Zatem muszę się zatroszczyć sama o siebie. I o swoją Ukrainkę. I kota. I zmywarkę. Łącze internetowe i komputer. Oto moje życiowe minimum.

Gdzie się podziali ci wszyscy milionerzy pragnący na łożu śmierci wziąć ślub?

Na tym na dzisiaj kończymy, Kot woła mnie do łóżka. Jemu odmówić nie umiem!

Untitled-1.gif: Heart-shaped glasses Marylin Manson

*ewentualnych petentów lojalnie ostrzegam, że oprócz bycia leniwą i wredną nie gotuję, nie lubię sprzątać oraz generalnie myślę tylko o sobie. I mam dyskusyjną hierarchię wartości.

Demokracja

4afeda3a00248bb347042da6

Demokracja to tragiczny system rządów. I co z tego, jeśli inne są tylko gorsze.

Komentarz chyba zbędny.

void Przyjazn()

while(!you.isHappy())
{
  me.isThere();
  me.willHelp();
  you.canCountOn(me);
}

Untitled-1.gif: Summmer Wine Vile Vallo & Natalia Avelon

Antisocial

Humor mam pod chorym kotem. Praca się nie pisze.

Jeden z moich największych koszmarów się ziścił – większość zajęć w tym roku mam na 8.00 – chcę umrzeć. Co to jest za godzina?! To barbarzyństwo!!!

Auć

Zawód informatyka bywa niebezpieczny nie tylko dla paznokci. Można na przykład dostać spadającym monitorem w głowę. W ramach szczegółów dodam, że monitor – kineskopowa 17″ – radośnie leciał z dwumetrowego regału, a moja głowa była na samym dole, jako, że właścicielka klęczała przy komputerkach stojących na podłodze.

Mam guza wielkości połówki pomarańczy i zastanawiam, sie, jak będę w nocy spać. Ale udało mi się poszerzyć wiedzę i zdementować kolejny amerykańsko-filmowy mit – stracenie przytomności od ciosu w głowę nie jest wcale takie oczywiste i bynajmniej nie automatyczne.

Auć.

Overdose

Brak mi umiaru, przedawkowuję teraz praktycznie co dzień… do łóżka kładę się z przeokropnym bólem głowy, gorszym od kaca a wstaję jako człowiek nie z tego świata. ŻóŁto-brązowo-czerwone uzależnienie.

Czerwona herbata. Jest mi zimno, więc parzę dzbanek za dzbankiem. Dzbanek litrowy, który wypijam, póki mój skarb jest jeszcze ciepły; i tak w kółko przez całe popołudnie, aż do późna w noc. Ilość teiny w moim organizmie przekracza dopuszczalne normy pewnie po drugim.

Curry. Kompletnie zwariowałam na jego punkcie, sypię go to potraw tyle, że praktycznie nic prócz samej przyprawy nie czuć… Kupiłam 50g a po ugotowaniu 3 obiadów (dla jednej osoby!) połowy już nie ma, a to tylko dlatego, że siłą się powstrzymuję.

Pachnę herbatą, curry i starymi komputerami.

Ta strona liczy sobie z grubsza 5 lat. Kawał czasu, szmat drogi dla mnie. Wiedźmo, nasze dzieci mogłyby w ten wrzesień iść po raz pierwszy do szkoły..! Ta myśl mnie przeraża.

Wczoraj pomyliły mi się godziny zajęć, zamiast na ósmą, miałam być w południe. Jeden z tych splotów okoliczności prowadzących do sytuacji, które wspomina się całe życie i które rodzą refleksję, czy aby na pewno świat nie ma głębszego sensu i planu. W kawiarni przysiadł się do mnie Australijczyk z wielką walizką, którego w to miejsce rzuciła legendarna organizacja komunikacji w Polsce, idealnie przystosowana do obsługi zagranicznych turystów. Zaczęliśmy rozmawiać otwarcie dokładnie, tak jak ludzie, którzy mają się nigdy więcej nie spotkać, a którzy mają światu wiele do wyznania. Opowiedziałam mu o swoim idyllicznym dzieciństwie oraz o wszystkich jego traumatycznych elementach, z których zdałam sobie sprawę dopiero dwadzieścia lat później; opowiedziałam mu o pewnej zagubionej nastolatce na krawędzi mostu (Skoczy czy nie skoczy?), w nocnych, wmawiającej sobie, że jest kim innym niż jest i że to wszystko jej się podoba, bo oznacza wolność. Słuchałam jego. Na pożegnanie wymieniliśmy uściski dłoni i wzajemne kondolencje. Nawet nie udawaliśmy, że chcemy podtrzymać znajomość, bo powiedzieliśmy o wiele za dużo, niż byłoby zdrowo dla normalnego związku dwojga ludzi. Ja poszłam męczyć dzieci i komputerki, on – na dworzec mając nadzieję, że tym razem udzielono mu właściwych informacji.

Untitled-1.gif: Ashtray girl Placebo