Update

Jest mi zimno. Moje biedne miniony cierpią. Muahaha.

Przeraźliwie nie mam na nic czasu. Oczywiście fakt, że nie umiem go sobie dobrze organizować, ma tutaj doniosłe znaczenie. Ale trudno sobie sprawnie układać terminarz, gdy wychodzi się z domu o 8 i wraca również o 8 (nadgorliwość gorsza od faszyzmu…) i trzeba się jeszcze przygotować do stadka cudnej urody kolokwiów oraz wywiązać z prac dorywczych i zleceń (wtf are punkturki? Ktoś wie? T.T)

Więc, jednym słowem, SPAĆ.

PS. Zazdrościmy kolegom zapomnianych przez prezesa dzieci* wynoszonych z firmy. My też tak chcemy, szczególnie, że dzieci są malutkie i zgrabniutkie. Zazdrościmy im również nabierającej wyrazu kariery i przypominamy, że stanowimy świetny materiał na pomoc domową. We can’t cook, but who cares… really… 😛

Untitled-1.gif: Slut Machine Monster Magnet

*laptopów

Znam drogi wiodące do dna

Pamiętam, że – jako mała dziewczynka – przez bardzo długi czas żyłam w przekonaniu, iż wszyscy ludzie mówią po polsku (jak ja), wszyscy mają krzywe ząbki (jak ja), a wszystkie dziewczynki są uczone całowania się z języczkiem przez swoich wujków oraz kładą się z nimi do łóżka na sjestę. Że wszyscy pierwszoklasiści oglądają hard BD/SM porn wieczorami, gdy rodzice wychodzą na imprezy, a wszyscy trzydziesto-czterdziestolatkowie próbują się dobierać do majtek trzynastolatkom. To moja normalność; z tym – i jeszcze z setką innych rzeczy na barkach – dorastałam i myślałam (znowu przez bardzo długi czas), że wszystko jest ze mną w porządku. Ale nie jest. Stare blizny z czasem wygładzają się, ale to wciąż są blizny: na udzie mam jedną wielkości kciuka, ale po niemalże dwóch dekadach jest właściwie niewidoczna – ślad po zardzewiałym ćwieku, który na ponad cal wszedł mi w ciało. Nawet nie bolało ani specjalnie nie krwawiło – pamiętam (czasem mam wrażenie, że za dużo pamiętam), że wyglądało jak żółto-różowy kwiat z czerwonym środkiem… Zabliźniło się dawno i prawie nic nie widać, ale to jest ślad po głębokim zranieniu, plamka bez czucia; na bliźnie się nie czuje. Nic. I tak właśnie jest ze mną, nie jest OK. Mam w pewnych sferach swojego życia zabliźnione plamki, gdzie nic zdrowego nie czuję.

Untitled-1.gif: Black Death Wumpscut

Ekonomia stosunków międzyludzkich

Nawiedza mnie widmo Szkoły Wiedeńskiej, gdzie się nie obejrzę, dostrzegam przejawy prawa malejącej użyteczności krańcowej – nawet podczas…

Wiśnia powiedziała Proszę, nie zadawaj mi już dzisiaj więcej bólu. i przyznaje, że sama była w szoku. I jest w szoku. I chyba pozostanie w szoku.

Untitled-1.gif: This Picture Placebo

Decomposition

Różowy lay, zgodnie z obietnicą – nigdy nie sądziłam, że kac może być twórczy ^^ Magia wina, jak mniemam.. chociaż niechęć do kucia też mogła mieć co nieco wspólnego z tą zbrodnią na dobrym smaku..

Untitled-1.gif: Switchback Celldweller

Come to the Dark Side…

…we have PiStachio chocolates!

Owoc upojnej nocy last minute w towarzystwie pewnego Antychrysta oraz Członka Reżimu Panującego – wróciłam do domu ze Znakiem Bestii (wstążeczką z Reżimowych Czekoladek) przewiązanym w śliczną kokardkę na nadgarstku…

A teraz na trochę bardziej serio: Are you afraid yet?

Rzecznik prasowy mówi

Chciałabym zdementować pogłoski o swojej rzekomej śmierci, jakichkolwiek powiązaniach z awarią na GPW w tym tygodniu (ha! ale zdjęcie z ‘No Signal’ mam! nawet, jakbym chciała, to by nie była moja wina 🙁 ) oraz o polepszeniu mojego charakteru. Nadal jestem passive agressive bitch, takie rzeczy się nie zmieniają.

I nadal nie napisałam nawet zdania tej głupiej pracy, aaah. Czemu mam wrażenie, że mogę się w przeciągu 2 lat nie wyrobić? Pewnie dlatego, że się znam.

Hmmm…. mam ochotę na różowy layout. Z dużą ilością różyczek, wstążeczek i motylków. Czy ja się dobrze..?

Wędzona wiśnia wpada w berserk

Tak, zachowałam się w sposób ordynarny i chamski. Nie przeczę. Wręcz potwierdzam. Przekroczyłam pewne, ogólnie uznane społecznie, granice dobrego smaku. Fakt, iż wcześniej przez kilka godzin starałam się swoje zdanie wyrazić w tzw. sposób ‘kulturalny’, który jednak nie zdawał się odnosić żadnego efektu, oczywiście się nie liczy. Chamka jestem i tyle.

Ale cóż, stare powiedzenie mówi: jeśli wchodzisz między wrony, kracz jak one. Nie sposób się z nim nie zgodzić, mądrość wieków jest jednak wielka (oprócz kilku wpadek, na przykład teorii o płaskiej ziemi i takich innych…). Kodeks rycerski? Dżentelmeńska umowa? Kulturalne zachowanie? Oczywiście, ale tylko wtedy, gdy druga strona również takowych zasad przestrzega. Inaczej jest się po prostu głąbem. Nie, dziękuję – wolę, żeby mnie cham nazywał chamem, niż by mi wchodził na głowę.

Zapach metalu

Przymknęłam oczy, gdy – odchyliwszy moją głowę do tyłu – delikatnie masował mokrą skórę. Chwilę później oddawałam kawałki siebie jego łapczywym dłoniom, rozkoszując się każdą sekundą, kiedy rzeźbił mnie od nowa. Okrywał mnie ciepłem, buchał we mnie gorącem, to szarpiąc moje włosy, to pieszczotliwie wplatając w nie palce… Na jednym z tych cudnych palców pasek żółtego metalu błyszczał, gdy sięgał mojej twarzy, i skrzył w rozedrganym żarem powietrzu. Przez tych kilka chwil byliśmy tylko we dwoje, a później nagle – wszystko już się skończyło, jak cięte ostrzem. Wiedziałam, że to spotkanie dobiegnie kresu i że przyjdzie mi pójść w swoją stronę… On stał przez moment uśmiechnięty, kontent z tych wszystkich rzeczy, które mi uczynił, po czym już brał kolejną kobietę, podczas gdy ja wciąż jeszcze się ubierałam…

Tak, ma wiele kobiet… jest dobrym fryzjerem.

Will & Grace!

Tak naprawdę, to tylko Will – such an eye-cookie! I Karen. Szczególnie Karen… Tak, nie mogę się zdecydować. Patrząc na kobiety z perspektywy geja, zgadzam się ze stwierdzeniem I don’t get straight guys.