Jest mi zimno. Moje biedne miniony cierpią. Muahaha.
Przeraźliwie nie mam na nic czasu. Oczywiście fakt, że nie umiem go sobie dobrze organizować, ma tutaj doniosłe znaczenie. Ale trudno sobie sprawnie układać terminarz, gdy wychodzi się z domu o 8 i wraca również o 8 (nadgorliwość gorsza od faszyzmu…) i trzeba się jeszcze przygotować do stadka cudnej urody kolokwiów oraz wywiązać z prac dorywczych i zleceń (wtf are punkturki? Ktoś wie? T.T)
Więc, jednym słowem, SPAĆ.
PS. Zazdrościmy kolegom zapomnianych przez prezesa dzieci* wynoszonych z firmy. My też tak chcemy, szczególnie, że dzieci są malutkie i zgrabniutkie. Zazdrościmy im również nabierającej wyrazu kariery i przypominamy, że stanowimy świetny materiał na pomoc domową. We can’t cook, but who cares… really… 😛
: Slut Machine Monster Magnet
*laptopów