Odyseja

Jeżeli jestem dumna z tego, kim jestem, nie powinnam chcieć zmienić przeszłości. Ale łatwo jest coś stwierdzić, wbrew obiegowej opinii łatwo wiedzieć, w tym nie ma przecież żadnego wysiłku… trudniej się do tej wiedzy stosować. Zmieniłam sie bardzo, czy ja wiem? Może. Dla was, pewnie tak, dla siebie jestem sobą, zarówno wciąż jak i wreszcie. Zdaje mi się, iż wolałabym kiedyś-tam w przeszłości skręcić nie w lewo, lecz dalej iść prosto, ale nie ma w tym żalu – świadomość, iż nijak tej drogi kontynuować nie mogłam, skutecznie zapobiega czczemu zadręczaniu się. Lewa droga okazała się ślepym zaułkiem, a zawsze szkoda się wracać, gdy już się nieco uszło, ale ta mała wycieczka nauczyła mnie wiele, przede wszystkim cisnęła mi przed oczy wyraźnie i w sposób niemożliwy do pominięcia Odysa z syrenami i kazała przysiąść, zrozumieć, zapamiętać i zaakceptować, iż nigdy nie wiemy, co i czy nam śpiewa.

PS. Sympathy for Lady Vengance koniecznie!

Akcent Walentynkowy

W ramach walentynkowej zabawy zaprezentowano kiedyś obcokrajowcom najróżniejsze polskie słowa i poproszono, by wskazali to, które – ich zdaniem – oznacza w nadwiślańskim narzeczu ‘miłość’. Wśród słów danych do wyboru niekwestionowane zwycięstwo odniosła cielęcina.

Tak więc Cielęcina Mi Amore, moi drodzy, na dziś wam życzę, z okazji owego nowoanglieskiego święta różowej komercji 🙂

Good girls go to Heaven, bad girls go anywhere they want…

…and this means London. Defenetly.

Nie chcę wracać. Strasznie nie chcę. Kocham światła tego miasta, kocham jego ulice. Pociągi, autobusy, wieczny dżdż. Beztroskę. Zaraz odlecę, miasto pożegna mnie widokiem świetlistych arterii swego ciała, mapą żył ludzkiego istnienia od horyzontu po horyzont, ale nie strapi się nic -szczęśliwi ci, którzy zostaną. A ja – chcę tu zostać na zawsze, witać dzień na Charing X.

Smutno…

Prawo Murphy’ego

Jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie źle właśnie. Możemy nie być pewni otaczającej nas przestrzeni (euklidesowa, siodełkowata, x-wymiarowa?), ale tego – w zupełności.

Moje ręce wyglądają jak po spotkaniu z kosiarką do trawy bądź wyjątkowo agresywną golarką, ale i tak jestem szczęśliwa. Ostrzegali, żeby się nie zatrzasnąć się na zewnątrz bez klucza? Ostrzegali. Wiec winić możemy tylko siebie. I winimy. Perspektywa przekonywania angielskiej policji do swojego prawa, by dostać się do cudzego domu w cudzym kraju jest, delikatnie mówiąc, niezachęcająca. Szczególnie w środku mroźnej nocy, w kapciach, piżamie i cienkim płaszczyku i z kubłem makulatury (tak to jest, gdy się w łóżku przypomina o konieczności wystawienia śmieci…). Na szczęście, niektóre domki mają otwór na pocztę w drzwiach wejściowych. Kochamy otwory na pocztę w drzwiach wejściowych. I swoje chude dłonie też. I przyciągnięte przez psa patyki również (mniej te spróchniałe, które pękły w czasie prób). I gumkę do włosów, z której można zrobić pętelkę na końcu patyka i, przecisnąwszy go przez otwór na korespondencję, złapać klamkę z drugiej strony w rzeczoną pętelkę i tym sposobem otworzyć drzwi, bez konieczności wywoływania sensacji.
Lista strat: połamany patyk x1, niemiłosiernie obdrapana z farby klapka nad otworem na listy, równie niemiłosiernie obdrapane ręce pewnej eterycznej istoty. Więc chyba bilans niezły?

A te klucze chyba przyszyję sobie do… no nie wiem, ale gdzieś.
Dobranoc.

Evil

Jeżeli nie chcesz z kimś utracić kontaktu, nie dawaj mu swojego namiaru, tylko weź jego. Bowiem jednostronna wymiana to perfekcyjny sposób na spławienie natręta, a zawsze można przyjąć linię obrony, że po prostu wstydziło się napisać. Genialne!

PS. Dzisiaj coś dla gotów – Highgate i Camden Town ;P

Good morning London!

London i bricks, blight and dross in the gardens (and on the roofs)…

A tak między nami, miasto jak miasto, a klimat ma porównywalny z Warszawą, przynajmniej w miejscach ‘historycznych’ i w poblizu centrum. Tylko ładniej, czyściej i więcej. Przedmieścia za to są niesamowite, tysiące wysokich (te schody mnie zabiją >.>) wąskich bliźniaków, czasem willi, każda z mniejszym bądź większym ogródkiem. Wszystkie udekorowane na święta (wczoraj widziałam Mikołaja uczepionego komina…).

Łyk herbaty ostatni i… here I go again, London.

Bez umiaru

#czerwona herbata
#kot
#kenia z imbirem
#kot
#powązki
#KOT.

PS. W tym roku byłam tak bliska napisania peanów na cześć cudownej, umiarkowanej aury z wyspiarskim deszczem zamiast śródlądowego – tfu! – śniegu (który – oczywiście – wspaniale wygląda, ale, powtórzmy to po raz kolejny, z okna!), ale nie napiszę, z powodów oczywistych (hint: wyjrzyjcie za okno). Idę po herbatę. Kolejną. Nie mam już krwi w żyłach, mam herbatę. Zresztą wszystko jedno, i to, i tamto czerwone.

Apel

Czy ktoś z obecnych jest w posiadaniu Metra z 1.XII.2005? Pilnie potrzebny jeden artykuł z tegoż numeru!

Dzięki przytomności umysłu IdM! 10 powodów, dla których nie warto wychodzić za mąż; bo lepiej:
1. Obejrzeć dobrą komedię, niż przez lata dusić w sobie spazmatyczny śmiech, podczas jego długowiecznych poszukiwań twojego (choć nie zawsze) punktu G.
2. Mówić prawdę, niż kłamać, że miało się orgazm.
3. Kupić sobie robota kuchennego, niż nim zostać.
4. Mieć szafę tylko dla siebie, a nie kryć w niej kochanka – ubrania gniecie.
5. Zakochiwać się, zakochiwać, zakochiwać. To lepsze, niż zakochać się raz, wziąć ślub i na zawsze utracić zdolność latania.
6. Żeby Twój dom pachniał i lśnił, niż by walały się po nim sztywne skarpetki, śmierdzące gacie, upierdliwe elementy jego hobbystycznych robótek, kawałki pizzy w nerwowym szale wrzucone pod kanapę podczas, o dziwo, nieudanego meczu polskiej reprezentacji.
7. Mieć własne sukcesy, niż wysłuchiwać niekończących się opowieści o jego osiągnięciach. Według schematu: zjadłem dziś taaaaaaaką golonkę, że aż sam się zdziwiłem, że mi weszła; wypiłem dziś tyyyyyyyyle piwa, że nawet Tadek wymiękł.
8. Być do końca życia samą, niż choćby raz przeżyć jego lekkie przeziębienie.
9. Wbić gwóźdź w ścianę, niż mieć: męża, gwóźdź, dziurę w ścianie, ranę, pogotowie, wyrzuty sumienia, zadośćuczynienie i do końca życia na rodzinnych spotkaniach historię o jego walce ze strasznym gwoździem.
10. Być starą panną z porządnym wibratorem niż
 #starą żoną ze sflaczałym mężem,
 #starą żoną wymienioną na młodszy model,
 #starą byłą żoną

Gimnazjalistka

Wracajac do Twojego wieku, to duchem wydajesz się być młoda; uścislając, w powierzchniowych warstwach z zewnątrz widocznych – pomijam spękane słońcem i nękane mrozami stepy Twojego najgłebszego wnętrza. Masz spontaniczność, ciekawość i otwartość(po wierzchu) dziecka.

hmmm…