To, co się stało, to całkiem zwyczajna kolej rzeczy, wszyscy umierają. Rodzice zwykle wcześniej niż dzieci, tak nawet powinno być: dzieci mają przed sobą jeszcze całe życie, dla rodziców razem z dzieckiem umiera (często) cały świat.
Nie płaczę. Przynajmniej staram się nie rozpaczać; tłumaczę sobie, że tak jest lepiej, że już nie cierpi, że Mama może wreszcie, po tylu latach, wytchnąć. Że koniec już tej bolesnej niepewności i oczekiwania.
A ja – chyba dostaję kopa za kopem w prawdziwą dorosłość, tą z odpowiedzialnością, obowiązkami… I nawet się nie boję – przynajmniej nie jej samej – tylko mi się nie chce. Ale mam cel i to jedyna do niego droga. Czas się spakować i ruszyć, przeszłość zostawić za sobą; szczególnie, że gdy ją teraz przywołuję, niezmiennie wyciska mi z oczy łzy.
Ż: Path of the Departed Michiru Yamane