To never forget

No one knows what it’s like
to be the bad man
to be the sad man
behind blue eyes

And no one knows what it’s like
to be hated
to be fated
to telling only lies

But my dreams
they aren’t as empty
as my conscience seems to be
I have hours, only lonely
my love is vengeance
that’s never free

No one knows what it’s like
to feel these feelin’s
like I do
and I blame you

No one bites back as hard
on their anger
none of my pain an’ woe
can show through

No one knows what it’s like
to be mistreated
to be defeated
behind blue eyes

And no one knows how to say
that they’re sorry
and don’t worry
I’m not telling lies

No one knows what it’s like
to be the bad man
to be the sad man
behind blue eyes

In the close
all the gray
I’ll stay if you
go away
concrete
tall as the sky
movement passin’ me by
and you blush
what a rush
a reminisce
cold crush
next door
ear to the wall
all the tension
wait for the call

I wish I wish, I wish I wish
I wish it was all that easy

Behind Blue Eyes
written by Pete Townsend
preformed by Limp Bizkit

Everyday forever

Życie pod jednym dachem to wyższa szkoła jazdy – inny typ współżycia, niż spotkania na dochodnego, gdzieś w wolnym czasie; to więcej obowiązków, więcej ograniczeń, więcej czasu razem i nie do końca dla samego siebie. I nawet nasze problemy nie do końca są nasze tylko – dotyczą też drugiej strony, z nią także musimy się liczyć.

Powoli uczę się, że nie jestem już po prostu swoja, że wszystko muszę dzielić na dwa i pamiętać, że wszystko z dwóch stron będzie odbierane. Żyję w moim małym na zawsze z pełną świadomością tego, że nie mówi się ani „nigdy”, ani „zawsze”. Nie mam pretensji do ognia o to, że parzy – stwierdzam tylko, że owszem, czasem pali skórę głębiej lub płyciej. Ale grzeje. I oświetla – coś za coś, takie jest życie. Decyzję o przyszłości podjęłam z pełną świadomością konsekwencji.

Drugie czekoladowe serduszko na poprawienie humoru 😀
Masz rację, Potworku Dear, JWCzekolada jest PYSZNA! Dobrze, że mam dzisiaj studencki, półtoragodzinny WF…

Dni trzysta i tydzień

Tyle jesteśmy razem. To dużo, czy mało?
Dla mnie mało – bo odnoszę to do przyszłości. A z drugiej strony – dużo, to trzysta i siedem dni znoszenia siebie i swoich humorów, i trzysta i siedem dni dzielenia codziennych domowych obowiązków… Trzysta i siedem dni, gdy nie można już iść na łatwiznę i być egoistą. Dla mnie – trzysta i siedem dni bycia kompletną.

Dzień dobry

Jak się żyje z depresją?
Normalnie… pierwsza odpowiedź, która mi się nasunęła
Trudno. ale zawsze żyje się trudno
Dla mnie to normalne.

Powoli przypominam sobie kolory świata. Dziwię się nawet, że je zapomniałam.
Inaczej mówiąc – moje wejrzenie się paczy, tym razem w przeciwną stronę. Wciąż uważam, że pesymizm jest bardziej adekwatnym obrazem rzeczywistości, niż optymizm. Ale żyć, widząc świat w ten sposób…

No cóż, coś za coś. Wolę światło oczu mojego Ukochanego, wolę widok Jego zamkniętych powiek o poranku, niż tą (co najgorsze modną) ‘melancholię’. Nie ma się czym chwalić, niech się chwalą uzurpatorzy.

Skuteczne terapie:
#terapia zajęciowa
#druga połówka jabłka

Jaś Kubuś Rosołek

Popełnił kiedyś znaną rozprawę o wpływie rozwoju nauk i sztuk na obyczaje. Ekstrawagancko stwierdził, że był to wpływ ujemny.

Nie lubię Jasia Kubusia Rosołka. Niektóre persony wzbudzają we mnie trudną do zatarcia antypatię. Ale ostatnio nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten sam umysł, który tak wynoszę w peanach pod niebiosa, jest tak naprawdę przyczyną wszelkich niesprawiedliwości, zła i okrucieństwa.

I don’t feel obligated to explain the matter further.

Dziecko Szczęścia

Owszem, nie mam na co narzekać, wszystko mi się w życiu udało. Pewnie po mnie (i przede mną) Darczyńca będzie miał wiele reklamacji dotyczących nierównego podziału dóbr. Jak wielu ludzi może powiedzieć z całym przekonaniem, że nie żałuje żadnej decyzji, którą podjęli w życiu? Nie twierdzę, że nie robiłam rzeczy niewłaściwych – robiłam ich potwornie, cholernie dużo i często jak na jedną małą dziewczynkę i tak naprawdę dziwię się, że wyszłam na prostą, nie kończąc w rynsztoku jako alkoholiczka, narkomanka bądź jeszcze gorzej – ale jestem teraz TUTAJ, one wszystkie mnie właśnie TU doprowadziły i nauczyły wszystkiego, co wiem.

Czy jestem z siebie dumna? Pewnie powinnam być. Ale jestem tylko szczęśliwa. Bardzo. Dostałam zdrową, edukacyjną liczbę kopów w d**ę, dostałam koło ratunkowe, z którego skorzystałam. Przypadkiem. To wszystko był przypadek?

Jeżeli jest komu dziękować (choć wątpię), dziękuję za wszystko, co mnie spotkało.

Social Life

Nie, nie jestem do niego stworzona. Imprezy mnie nudzą, dym papierosowy wywołuje torsje, alkohol odrzuca. Przypadkowo zgromadzone towarzystwo bardziej mierzwi niż bawi. Wolę małe, kameralne spotkania, z dala od tętniących życiem arterii miasta, gdzie wszystko się śpieszy i zaspokaja komercją. Wolę dwie, trzy osoby dobrze dobrane, niż zbieraninę ludzi, która zbiera się w hermetyczne grupki. Znudzone grupki.

Dygresja: Nie tańcz, jak Ci zagrają.

Próżnia

– to uczucie, którego doznaje się, gdy otwiera się oczy pewnego dnia i zdaje sobie sprawę z własnej samotności. Samotności w tłumie, a jakże.

Z politowaniem przypominam sobie teraz ‘rodziny’, budowane tylko na kanwie subkultur; wielkie przyjaźnie, które wyrastały w ciągu jednego dnia. Ale przyjaźń nie polega tylko na zgodności gustów i zainteresowań, nie można przecież pominąć kwestii mentalnych – ja pominęłam i przejechałam się ostro. Z miękkim lądowaniem, na szczęście. I na tyle twardym, że nie mogłam zignorować nauczki (Boże, chroń mnie przed moimi przyjaciółmi, z wrogami sam sobie poradzę – kto złapał w słowa tą mądrość?).

Od tego momentu upłynęło już sporo czasu, a moja ostrożność w przyznawaniu miana przyjaciela nie zmalała; nie używam go w ogóle (a przynajmniej się staram). Pomijając fakt, że moje grono towarzyskie należy do raczej ciasnych (Nie możemy zmienić świata, ale możemy kształtować swoje otoczenieLightbringer), większość znajomości nawiązała się całkiem niedawno – zbyt niedawno, by zwać je ‘byciem przy jaźni’; za mało wiem, za mało prób przeszliśmy razem – chociaż widoki są wielce obiecujące.

Powoli i ostrożnie zapełniam moją próżnię; wolę, by pozostała prawie pusta, niż żeby miały w niej miejsce znaleźć śmieci.

Eutanazja

Będzie krótko, bo każdy kolejny znak bardzo mnie w tym temacie boli:
Przeciwników Eutanazji bardzo bardzo serdecznie zapraszam na wizytę w Domu Opieki, praktycznie jakimkolwiek. Albo do zrobienia takiego małego testu: niech się położą do łóżka z zamiarem nieruszania się w ogóle, niech wyobrażą sobie, że żaden mięsień w ich ciele nie działa. I przeleżą tak chociażby jeden dzień – srając pod siebie, nie mogąc ruszyć chociażby małym palcem, podrapać się… nie mogąc się napić… I niech pomyślą, że taka mogłaby być reszta ich życia, każdy dzień upływający tym samym sufitem, tym samym smrodem własnego ciała, totalną niemcą – gdy uwagi nie można odwrócić nawet książką, bo oczy się rozjeżdżają.
Poleżcie sobie tak jeden dzień, debile, a chyba dokonalibyście samospalenia, niż chcieli tak żyć. Wegetować, przepraszam, to nie jest życie.

Życzę Ci szybkiej śmierci, T***.