Ludzie mają wrodzone antropocentryczne widzenie świata – mało tego, autoantropocentryczny. To dlatego tak trudno nam zrozumieć drugiego człowieka – skoro wszystkich postrzegamy przez pryzmat swojej osoby. Wydaje nam się, że kiedy my mamy czas i ochotę, tak samo myślą i inni.
Ludzie wciąż mają do mnie pretensje – że za mało czasu im poświęcam, że nie dbam, olewam… Dlaczego nie pomyślą choć raz, że może to oni mają go za dużo? Czynności, z których im łatwo przychodzi zrezygnować, ja traktuję poważnie, a oprócz nich muszę jeszcze znaleźć chwilę dla siebie – by nie zwariować bez mojej codziennej dawki samotności. A że za dużo czasu na nią poświęcam? Widocznie samej jest mi lepiej niż z kimś.
Ups…
Brzmi to ostro, coraz ostrzej…
Rozumiem aluzję.
Pozwól jednak, że jeszcze raz włączy się mój autoantropocentryzm i zacytuję Ci coś: „Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.”
samotność nas najbardziej rozumie… uspokajamy dzięki niej własne ja… pozwala nam milczeć gdy mamy na to ochote… jest ukojeniem
Pozostaje jeszcze jedna kwestia do ustalenia:
Kto kogo oswoił?
I tak Cię kocham, paskudo.