Ogród… Ogród moich marzeń… Nie wiem, co znów mnie tu zagnało – chyba przemożna ciekawość, granicząca z krańcową głupotą. Wchodzę doń przez wyłamaną, osmaloną bramę i brnę przez popioły i zgliszcza. W urodzajnej dla marzeń porze dzieciństwa jak wszystko tu kiełkowało! Teraz tylko „Śmierć i zniszczenie” – jakże to prozaiczne… Jestem pewna, że nic już tu nie wyrośnie – nie jest to przekonanie szczególnie szczęśliwe, bo nad wyraz skutecznie powstrzymuje mnie przed próbą chociażby podjęcia jakiegokolwiek działania.
– „Jak nie posadzisz, to nie wyrośnie”
– „Po co sadzić, skoro nie wyrośnie?”
Błędne koło. Ale moje Ja Pełne Nadziei („Płonnej!” krzyczy moje Już Martwe Ja) trochę się rozbudziło ciepłymi promieniami słońca (Wiosna?).
– „Z tych dwóch przesłanek, jedna ma tylko obiektywną wartość, bo jest prawdą analityczną” (a jednak filozofia na coś się przydaje)
Zasadzę więc – i nawet niech sczeźnie! Wśród łez znajdę kolejny dowód. A niechby tylko zakiełkowało! Niechby tylko… Serce prawie dusi się pod ciężarem nadziei. Stoję skamieniała ze zdziwienia – to ono jeszcze jest w stanie … ?
– „Jeśli mnie zabije, spokojem w niepamięci utonę. A jeśli nie zabije – uczyni mnie silniejszym”
– „Jeśli zrani tylko?”
– „A jeśli ja chwast sadzę?”
Czyzbym wyczuwal delikatny powiew bardzo slabiutkiego optymizmu?
Zaryzykuj..
Chwast nigdy nie wyrośnie w miejscu gdzie kiedyś rosło piękne uczucie. One znajdują swoje korzenie tylko w smutkach, łzach i rozpaczach. Nigdy…zapamiętaj, że na wspaniałej miłości nie powstanie choć jedna wątpliwość…!
Ps
Pozdrawiam i cmokuję…:*
Proponuję jednak zasadzić – samo powziecie jakiegoś działania to już połowa sukcesu. Fakt , nie wiadomo , co z tego wyrośnie , ale jednak trzeba powziąć to ryzyko i spróbować…Buziaki.
Takie wątpliwości to dobry znak Moja Mała Schizofreniczko
iskierka nadziei.. niechaj płonie..
Jedno z mądrych niemieckich przysłów mówi : “Wer nicht wagt, der nicht gewinnt.” Znaczy to tyle, co “kto nie zaryzykuje, ten nie wygra.”
Zaryzykuj więc… może się uda…?
To nie iskierka nadziei, to desperacja.