“(…)
-Jakie on ma małe stopy – dziwię się w milczeniu. Jakby czytała w moich myślach. -Nie wykształciły mu się, przecież śpi już prawie 18 lat.
Śpi? (…) On jest bezbronny jak noworodek.
Miał 16 lat i siedem miesięcy, kiedy zemdlał w szkole. Był rok 1985. (…) ‘Czy wcześniej zauważyła pani coś nieprawidłowego?’ Właściwie nie, wszyscy mówili, jaki to mądry i udany chłopak.
(…)
Choroba [SSPE – zapalenie opon mózgowych i mózgu z jego postępującym zanikiem] robiła zastraszające postępy – od głowy szedł jakiś paraliż: przestał połykać, widzieć, słyszeć, mówić. Ale jeszcze ogarniał umysłem swoją sytuację – w rozpaczy pokaleczył się nożem, chciał popełnić samobójstwo.
(…)”
Jeżeli kiedyś opanuje mnie niemoc taka, aby każda czynność zależna być miała od drugiej osoby, jeżeli kiedyś stać mi się przyjdzie żyjącą, czującą i myślącą rośliną – jak Krzyś, jak mój Ojciec – przynajmniej wtedy zrozumcie, przynajmniej wtedy mi nie brońcie. Jeżeli nie będę miała siły – pomóżcie. Proszę. Pomóżcie, a przynajmniej – nie brońcie i postarajcie się zrozumieć.
🙁 …
zrozumiem, ale… nie pomoge…
Czasem śmierć jest najlepszym rozwiązaniem.
W takiej sytuacji zrozumiem, ale tylko gdy będzie naprawdę beznadziejna. Postaram się, żeby nóż był dobrze naostrzony i żeby nikt go nie zauważył….
Nie mogę zmusić Cię do życia, a w takim wypadku… to już chyba okrucieństwo, zmuszać kogoś do życia w agonii. Jak odmawianie chorym na raka morfiny “bo się uzależnią”. Co z tego, jeśli pacjent za pół roku nie będzie żył a to przyniesie mu ulgę.
Ale w każdym innym wypadku… zabiorę Ci nóż.
Tylko w takiej sytuacji. Tylko. I nie licz na poblazliwosc.
heh.. nasze zycie tak naprawde zalezy tylko od nas samych…
nie wiem czy ja bym chciala zyc bedac uzalezniona od wielu innych ludzi.. teraz wlasnie niedawno sobie to uswiadomilam.. przeciez to chyba wlasnie poniekad jest tzw. “wolnoscia”..
A przyjaciol poznaje sie w biedzie..
Jezeli ogarnie nmiue niemoc
jezeli sponiewiera me cialo i ma dusze
chce splonac jak plomien, szybko i z bolesnym trzaskiem
pozostac w pamieci bliskich bedzie mym zwyciestwem
Kiedyś dużo rozmawiałyśmy na temat samobójstwa. Powiedziałyśmy m.in., że jedna drugiej nie będzie powstrzymywać, bo podchodziłyśmy do tej kwestii podobnie. Ale to były tylko słowa. Tak naprawdę, dopóki nie znajdziemy się w takiej sytuacji, nie przekonamy się jak zareagujemy – może się tak zdarzyć, iż patrząc na rozcinane żyły, pod wpływem impulsu wyrwiemy nóż.
A cóż tu rozumieć? Jestem za tym, by nie być dla innych ciężarem.