Bolesne pytanie

Mniej więcej co 18 minut ktoś na świecie popełnia samobójstwo, a co minutę ktoś próbuje to zrobić. Naukowcy od lat szukają odpowiedzi na pytanie, które zadajemy sobie, gdy ktoś targnie się na własne życie: dlaczego?

Niedawno światowe agencje informacyjne podały, że 24-letni rosyjski hokeista Klubu New York Rangers Roman Liaszenko powiesił się w swoim pokoju hotelowym w tureckim kurorcie Antalyi, gdzie przebywał na wakacjach wraz z siostrą i matką. Na początku nie było wiadomo, co skłoniło tego wysportowanego, bogatego, młodego Rosjanina do tak desperackiego kroku. Dopiero kilka dni później jeden ze szwajcarskich dzienników ujawnił, że Liaszenko zostawił list pożegnalny, w którym napisał: “mam AIDS i nie potrafię z tą chorobą żyć”. Rodzina Liaszenki jest jedną z wielu pogrążonych w bólu po samobójczej śmierci kogoś bliskiego. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia i Międzynarodowego Stowarzyszenia Zapobiegania Samobójstwom wynika, że czyn ten znajduje się na 10. miejscu na liście przyczyn śmierci, a corocznie popełnianych jest więcej samobójstw niż zabójstw. Akt samounicestwienia Romanowi Liaszence się udał. Cierpienie się skończyło. Lecz dla jego rodziny tragedia dopiero się zaczęła. Siostra i matka do końca życia będą zadawać sobie pytanie, czy można było temu zapobiec. Najbardziej gorzka jest świadomość, że prawdopodobnie nigdy nie uda się na nie odpowiedzieć.

Niepokojące sygnały
Z pewnością każdemu z nas zdarzają się momenty, kiedy wydaje nam się, że nie przeżyjemy kolejnego dnia, że życie jest pełne męki i cierpień. Może straciliśmy właśnie najbliższą sercu osobę, zawiedliśmy się na przyjacielu, wyrzucono nas z pracy lub zapadliśmy na ciężką chorobę. Jednak jakkolwiek silne i “uzasadnione” są uczucia beznadziejności i towarzyszące im przelotne pragnienie, by z tym wszystkim skończyć, to jednak zdecydowana większość z nas nigdy nie poddaje się temu impulsowi. Jak kiedyś powiedział Nietzsche: Myśl o samobójstwie jest wielkim pocieszeniem. Dzięki niej udaje się przetrwać wiele złych nocy. Dla niektórych jednak chęć samozagłady nie kończy się na przelotnym pragnieniu.

Uczeni już od wielu lat starają się rozwikłać tajemnicę samobójstw. Dziś pewni są właściwie tylko jednego: samobójstwo nigdy nie przychodzi bez ostrzeżenia. Zawsze towarzyszy mu wiele sygnałów. Sęk w tym, że ci, do których są one kierowane – rodzina, przyjaciele – rozpoznają je zwykle dopiero po fakcie. Jak je dostrzec wcześniej? Według specjalistów, naszą uwagę powinno zwrócić przede wszystkim to, że ktoś w naszym otoczeniu wspomina o chęci zabicia się. Statystyki dowodzą bowiem, że mówił o tym przynajmniej co drugi samobójca. Niepokojące powinno być także nagłe zainteresowanie się tematyką śmierci – nawet pod pozorem zwykłej ciekawości lub dociekań naukowych – a także wypowiedzi w rodzaju: “niedługo moje problemy się skończą”, “może wreszcie odnajdę spokój” albo “nie chce mi się już dalej żyć”. Przyszły samobójca próbuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę; po prostu jego podświadomość woła o pomoc. Czasem zaczyna też zaniedbywać swój wygląd, obowiązki domowe i zawodowe, staje się agresywny i nadpobudliwy albo wręcz przeciwnie – zaskakująco spokojny i nad wyraz opanowany. Zwykle zdarza się tak, że zanim ktoś targnie się na swoje życie, stopniowo popada w coraz większe przygnębienie i depresję. Badania prowadzone przez Amerykańskie Stowarzyszenie Badań Samobójstw niezbicie dowodzą, że pogłębiające się poczucie beznadziejności, coraz niższa samoocena i negatywne oczekiwania to jednoznaczne sygnały nadchodzącego nieszczęścia.

Na tropach cierpienia
W kręgach badaczy zajmujących się problemem samobójstwa wciąż żywy jest spór o przyczyny. Jedni skłonni są przypuszczać, że do tego kroku pchają człowieka przede wszystkim najróżniejsze bodźce socjologiczne (wymienić ich wszystkich nie sposób, z pewnością wymagają oddzielnej, szerokiej analizy), inni zaś twierdzą, że znacznie większą rolę odgrywają tu wrodzone skłonności. Większość jest jednak przekonana, że – jak zwykle – prawda leży pośrodku. “Aby ktoś targnął się na życie, musi się zdarzyć wiele niepowodzeń naraz. Jednak o skłonnościach samobójczych tak naprawdę decyduje podłoże biologiczne. Ono tłumaczy, dlaczego z takich samych życiowych opresji jedni wychodzą zwycięsko, inni zaś nie” – wyjaśnia na łamach American Scientist Victoria Arango ze Stanowego Instytutu Psychiatrycznego w Nowym Jorku. Jej zdaniem, za samobójstwo odpowiedzialny jest układ nerwowy, w którym szlaki komunikacyjne plączą się czasami w nieznośnie bolesne węzły. Victoria Arango wraz z uczonymi z Prezbiteriańskiego Centrum Medycznego w Columbii kieruje pracami zmierzającymi do rozwikłania tych węzłów i poznania neuropatologii samobójstwa. Zgromadzone przez nią wycinki ponad dwustu mózgów samobójców to największy w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie zbiór materiału do badań zmian neuroanatomicznych, chemicznych i genetycznych. Analizie poddaje się głównie korę przedczołową, która jest miejscem tak zwanych wykonawczych funkcji mózgu, z wewnętrzną “cenzurą” włącznie, dzięki której nie zdradzamy swoich myśli w sytuacjach społecznie niestosownych i tłumimy impulsywne zachowania. Właśnie impulsywność bowiem jest podłożem samobójstwa. Choć niektórzy bardzo dokładnie planują swoją śmierć – zostawiają listy, testamenty, a nawet instrukcje dotyczące ceremonii pogrzebowej – to dla znakomitej większości jest ono aktem całkowicie spontanicznym, fatalną w skutkach decyzją podjętą w wyjątkowo złym dniu.

Badania Arango przyniosły dość zaskakujące wyniki. Okazało się, że u wszystkich samobójców występowały mniej lub bardziej poważne zmiany zarówno anatomiczne, jak i chemiczne w dwóch rejonach mózgu: części kory mózgowej położonej tuż nad oczami oraz we fragmencie pnia mózgu. Oba są odpowiedzialne za produkcję i wykorzystanie serotoniny – hormonu działającego na umysł uspokajająco, którego niedostatek obserwuje się u osób cierpiących na depresję. J. John Mann z Prezbiteriańskiego Centrum Medycznego w Columbii w czasopiśmie Archives of General Psychiatry dowodzi wręcz, że ci samobójcy, którzy wybrali najpewniejszy sposób zabicia się – na przykład zażyli zbyt dużą ilość leków lub wyskoczyli z wysokiego piętra – mieli największe zaburzenia w wytwarzaniu serotoniny. Byli tak chorzy, że prozac – lek antydepresyjny uznawany za jeden z największych sukcesów przemysłu farmaceutycznego ostatnich lat – w ogóle im nie pomagał.

Dramaty dzieciństwa
Samobójstwo najczęściej popełniają osoby dorosłe, między 30-50 rokiem życia. Nastolatki stanowią około 10 procent wszystkich samobójców, a wśród małych dzieci zdarza się to sporadycznie. Jednak – w niektórych przynajmniej wypadkach – to właśnie w przeżyciach z dzieciństwa należy szukać źródeł późniejszych depresji i przyczyn samounicestwienia. Martin H. Teicher, profesor ze Szkoły Medycznej w Harvardzie, ustalił, że traumatyczne doświadczenia z najwcześniejszych lat życia pozostawiają niezatarte ślady w budowie i funkcjonowaniu mózgu. Badania prowadzone nad osobami, które w dzieciństwie poddawane były silnym stresom (zaniedbywane lub molestowane seksualnie), wykazały, że w ich mózgach doszło do poważnych i – co gorsza – nieodwracalnych zmian. Najbardziej odmieniony, czyli wyraźnie zmniejszony, był między innymi fragment mózgu zwany hipokampem, odgrywający istotną rolę w formowaniu się i odtwarzaniu śladów pamięciowych, a także ciało migdałowate, biorące czynny udział w tworzeniu emocjonalnej zawartości pamięci, na przykład odczuć związanych ze strachem, złością, agresją i impulsywnością. Zmiany dotyczyły również tak zwanego robaka móżdżku, którego anomalie neurolodzy już od dawna łączą bezpośrednio z najróżniejszymi zaburzeniami psychicznymi: schizofrenią, zespołem nadpobudliwości oraz chorobą maniakalno-depresyjną. Nastrój osób cierpiących na tę ostatnią dolegliwość oscyluje między rozpaczą a euforią. Kiedy nadchodzi rozpacz, a chory nie przyjmuje leków, niemal zawsze przychodzą myśli samobójcze. Dziewięćdziesiąt procent chorych próbuje się zabić. Wielu się to udaje. Czy skłonność do samounicestwienia jest dziedziczna?

Dotychczas nie udało się nikomu wyodrębnić genu, który odpowiadałby za takie predyspozycje. Uczeni twierdzą jednak, że “skłonności takiej nie można wykluczyć”. Na początku lat dziewięćdziesiątych Alec Roy z Medycznego Centrum w East Orange w New Jersey odkrył, że 13 procent bliźniaków jednojajowych, których brat lub siostra zmarli śmiercią samobójczą, również próbuje to zrobić, natomiast wśród bliźniaków dwujajowych postępuje tak tylko 0,7 procent. Inne badania dowiodły zaś, że prawdopodobieństwo samobójstwa dzieci ludzi, którzy sami się zabili, jest aż sześciokrotnie wyższe niż dzieci rodziców, którzy takich prób nie podejmowali. Trudno więc oprzeć się przekonaniu, że samobójstwa to sprawa dziedziczna.

Na ratunek
Czy istnieje lekarstwo zapobiegające samobójstwu? Jak na razie, niestety, nie. Jest za to wiele dowodów wskazujących, że przed targnięciem się na własne życie może powstrzymywać ludzi lit. Mognes Schou ze szpitala psychiatrycznego w Risskov w Danii, który zebrał wyniki wszelkich dostępnych badań nad tym minerałem, przekonuje, że pacjenci depresyjno-maniakalni, którzy go przyjmują, wielokrotnie rzadziej podejmują próby samobójcze niż ci, którzy litu nie zażywają. Dlaczego więc tak mało osób zostaje poddanych tej terapii? Przede wszystkim ze względu na skutki uboczne. Przyjmowanie litu – w postaci kapsułek węglanu litu lub cytrynianu litu – może powodować drżenie rąk, stałe pragnienie, tycie, a nawet kłopoty z koordynacją ruchów i upośledzenie pamięci. Co gorsza, pacjenci przyjmujący go muszą regularnie kontrolować jego stężenie we krwi, by utrzymać je w granicach dawki terapeutycznej, gdyż zbyt wysokie może nawet zagrażać życiu. W tej sytuacji znacznie korzystniejsze wydaje się podawanie leków antydepresyjnych, choć i one nierzadko wywołują nieprzyjemne skutki uboczne.

Sęk w tym, że nawet bardzo wysokie dawki najlepszego medykamentu nie zawsze chronią przed popełnieniem samobójstwa. Zazwyczaj bowiem problem leży zupełnie gdzie indziej. Wielu przyszłych samobójców ani ich rodziny w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, że cierpią na zaburzenia wytwarzania serotoniny i że potrzebują pomocy. Złe samopoczucie, skłonności depresyjne, myśli samobójcze kojarzą wyłącznie z niepowodzeniami, które ich spotkały w życiu, nie zaś z “chemią” mózgu. Na szczęście, ostatnio pojawiła się nadzieja dla wszystkich wpadających w “dołki”. Zespół Granshyama Pandey’a z Uniwersytetu w Illinois poinformował, że zaburzenia w wydzielaniu serotoniny przez mózg prawdopodobnie już niedługo będzie można wykrywać za pomocą prostego testu krwi. Otóż na płytkach krwi potencjalnych samobójców jest znacznie więcej cząsteczek chemicznych, tak zwanych receptorów, wrażliwych na działanie tego hormonu, co świadczy o anomaliach chemicznych występujących w mózgu, a polegających na niedoborze serotoniny.

Kiedy takie testy wejdą do obiegu, trudno na razie powiedzieć. Można i trzeba mieć jednak nadzieję, że któregoś dnia nauka do końca wyjaśni podłoże zachowań samobójczych, a tym samym oszczędzi wiele istnień oraz cierpień rodzinom tych wszystkich, którzy odebrali sobie życie.

Anna Michalska
Miesięcznik Nowe Pańswto 3 IX 2003

Dziekuję Ci, Monamenitos, za ten link. Jak przewidziałaś, zainteresował mnie bardzo.

10 Replies to “Bolesne pytanie”

  1. Czytałam już ten arykuł, ale nie jestem w stanie wydobyć z siebie komentarza. Może tylko tyle, że mam cichą nadzieję, że Ci co przeczytają, zrozumieją.

  2. Dla Mnie ten tekst, reportaz jest zrozumialy. Mozna powiedziec, ze Wiem teraz wiecej na temat samobojstwa i wogole.

    Pozdrawiam…

  3. PS. Czy wiesz, że takie jak my określa się mianem “niezrównoważonych”? Czyżby dostrzeganie wad świata i dążenie do szczęścia było złe? :-/
    Ja tego chyba nigdy nie zrozumiem… 🙁

  4. Nie mam problemów ze zrozumieniem czytanego tekstu. Mam problem ze zrozumieniem chęci popełnienia samobójstwa. I nadal nie rozumiem.

  5. Depresja często jest chorobą, a samobójstwo jej konskekwencją – dlatego nie zawsze jest co wyjaśniać.

    Zrozumienie chęci obedrania sobie życia jest pewnie tak samo trudne, jak jej wyjaśnienie. Gdy człowiek dochodzi do wniosku, że radość, jaką mu ten świat oferuje, nie jest w stanie zadośćuczynić bólowi, jaki przezeń doznaje, logicznym wydaje się pytanie: “Po co dalej cierpieć?”. Niekiedy ból ten wydaje się tak dalece ponad ludzką wytrzymałość, że nawet miłość do bliskich i troska o nich nie może odwieść od tej decyzji.

  6. ja nie wierzę w ‘chemię mózgu’. nie wierzę w chormony pierdoły impulsy nerwowe. ja wierzę w uczucia w rozum w coś co jedni nazywają duszą inni inaczej.

    odebrać sobie życie? z własnej woli? będąc wolnym człowiekiem, mając przed sobą perspektywy, całe życie? nie zrozumie.

    nie wiem skąd to się bierze. nie rozumie i nie toleruje. a dla wszystkich myslących o samobójstwie polecam dwie rzeczy:
    1. wyjazd w góry. aby uświadomić sobie wartość życia. aby zrozumiec jak bardzo CHCE sie zyc.
    2. rozmowa nawet krótka z kimś kto przezyl oswiecim. z kims kto przezyl na syberii. z kims kto stracił dwójkę dzieci, z kims kto jadł korę z drzew i zapieprzał kilkanaście godzin dziennie przy wyrębie lasu w temperaturze 30 stopni ponizej zera.

    warto tez przeczytac ksiazke ‘weronika postanawia umrzec’.

Leave a Reply to Naamah Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *