Nie potrafię znaleźć sobie na tym świecie miejsca, sensu… To, co on oferuje, boleśnie mi się starcza. Czuję pustkę, czającą się za każdą moją czynnością; nicość, która mnie pożera. Jest zawsze tyle do zrobienia, tyle do poznania, ale przecież to i tak nie ma znaczenia! Życie jest wielką stratą czasu, ale trzeba go zmarnować, aby z tym skończyć. Tylko – jaka szkoda! Mamy potencję i tak mało szansy na akt…
Boję się siebie – autentycznie, sama siebie się lękam. Przeraża mnie łatwość, z jaką podchodzę do tematu autodestrukcji.
Depresja? Tak, mam depresję, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Czasem tonę w pustce i smutku, dławiąc się własnymi łzami, i wtedy pragnę tego samego – ale inaczej, bardziej emocjonalnie, mniej intelektualnie. Teraz – w tej chwili, w której piszę te słowa – depresja jest tylko niemym cieniem, który bez słowa mi towarzyszy; prymat wiedzie umysł, który nie widzi dla siebie racji bytu. Istota istnienia odrzuca swoją formę – ironiczne, nieprawdaż?
SAMARYTANKO TY ZWYCZAJNIE KŁAMIESZ
bo widzisz, ironia sa cale nasze zycia.
zastanawiam się – kim ty jesteś sethreo?
To tylko wiatr. mówią
W nocy
Kiedy wzniesione liście stukają
W okienną
szybę
Gniewne i czarne
Tylko wiatr,
Kiedy noc krzyczy w moich snach
Aja krzyczę w ciemnościach…