Co roku na jesieni moje odczuwanie świata zbliża się do granicy marzenia sennego – tracę poczucie realizmu, zatapiam się w szybko przeganiającej dzień ciemności i – zapatrzona w okna i latarnie jak w błędne ogniki – żyję w przestrzeni bez podziału na przeszłość i teraźniejszość… Czasami wręcz zadziwia mnie siła, z jaką powracają do mnie wonie i smaki sprzed lat – a za nimi całe ciągi zdarzeń uderzające o wrota mego umysłu jak fala powodzi… I zdaję sobie sprawę, jak bardzo jesienie mojego życia są do siebie podobne – Powązki, puszka zimnego piwa i papieros w przemarzniętej dłoni… Spacery po wczesnym zmierzchu opustoszałą Starówką, gdy cienie zdawały się wyciągać mnie poza rzeczywistość. I te moje małe iluminacje, gdy czas stawał, prężył się, zakręcał i zawracał…
…lasy, mury z płyt nagrobnych, przegiętych czasem i niknących w ciemności usypiających drzew… Tramwaj za cmentarnym murem w świecie tak odległym, że aż zdawał się pociągiem do nikąd… Krypta, znicz, zimny nagrobek pod pośladkami i rozmowy o niczym i o wszystkim przy butelce wina i kupionej na spółkę paczce fajek… Zapach zgniłych liści, szelest drzew… Powrót do krainy żywych i do żółtego światła latarni… I tak wciąż, w koło, od nowa – jakby coś się w mojej historii zacięło – nawet, gdy już nie palę, gdy odwiedzam inne miejsca i inne cmentarze, wciąż jota w jotę te same uczucia…
Nostalgia time.
nie lubie 1 listopada. wolałabym zawsze robić coś innego, niż to, co robię w tym dniu.
Ja lubie jesień, lubię ten klimat, kiedy jest ciagle szarawo, za oknem poświata cienia…
A do tego drobny deszczyk, który właśnie te nostalgie wprowadza w nasze głowy 🙂
Ave, kochanie! :*
Moje jesienie jak narazie bajeczne, piękne, ciche, powabne, zapamiętane na długo. Jednak już nawet teraz czuję, że wbrew wszystkiemu ta jesień zupełnie inniejsza od innych. Ciekawe w jakiej postaci zostanie zapamiętana…
Przytulam mocno! :*
Ps
1773502 – chyba wiesz, co mam na myśli… 😉