Bóg?

Bóg jest po prostu wygodny, ułatwia życie tym, którzy nie mają siły lub ochoty przebijać się przez życie własnym sumptem, którzy nie umieją podejmować własnych decyzji. Wiara stanowi drogowskaz tam, gdzie człowiek nie wie, co czynić – i nie ważne, że w 90% przypadków czyni wbrew jej zasadom: tam, gdzie czuje się zagubiony, wychodzi do niego Bóg i wskazuje gotowe rozwiązanie.

Bóg obiecuje sprawiedliwość w świecie, w którym nie wygląda, jakby sama mogła się zrealizować, tłumaczy to, co dla ludzi niewytłumaczalne, daje nadzieję życia wiecznego (bo człowiek jak niczego boi się śmierci oraz nie potrafi pogodzić się z utratą najbliższych), ustawia świat w perspektywie zrozumiałej dla człowieka (z nim samym w centrum) ratując od beznadziei. Ale nie dla wszystkich jest niezbędny.

Chciałabym, żeby Bóg był – chciałabym spotkać jeszcze ojca, dziadka, wujka… Chciałabym, żeby wszystkie skurwysyny z tego świata topiły się całą wieczność w jeziorze żywego ognia, żeby cierpienie, jakie przynosi życie, miało jakiś sens. Ale jestem na tyle przytomna, że zdaję sobie sprawę, iż są to tylko moje pragnienia – i nic więcej. Chciałabym, i tyle; chcę jeszcze wielu innych rzeczy, niekoniecznie tak szczytnych – moje marzenia się nie spełniają same przez się, poza tym nie jestem tak dumna ani tak bezczelna, żeby uzależniać Boga od swoich preferencji ani by upodabniać go do siebie – jeśli istnieje. Bowiem jeżeli jest Bóg, to tak dalece wykracza on poza nasze pojmowanie i poza nasze kategorie, że mówienie o nim per ‘dobry’ czy ‘litościwy’ najwyżej mu uwłacza. Ale w naszej niszy zawieszonej między nieskończonością a nicością nie jest ważne, jaki jest Stwórca – ważne, byśmy w chwili zwątpienia mogli się czegoś złapać. To strasznie niskie, ale nie mi to oceniać, skoro milionom ludzi pozwala żyć.

Ż: As the Bell of Immolation Calls LIMBONIC ART

52 Replies to “Bóg?”

  1. No cóż, większa częśc ludzi z różnych względów potrzebuje świadomości, iz istnieje cos większego od nich.
    Wiara i nadzieja trzymają ich przy zyciu. Bóg jest konieczny, aczkolwiek tylko Bóg indywidualny, personalny.
    Stare znane haslo, wiara w Boga,lecz nie w kosciol. Osobiscie wspolczuje ludziom pokladajacym wiare w instytucji, tworzonej przez ludzi, wadliwej. Wierza w przedmiot, lecz nie zauwazaja podmiotu.

  2. Rozmowa ze Świadkową Jehowy:
    ona: biorę ślub (ma 19 lat, z chłopakiem spotyka się od roku),
    ja: już? w tym wieku? przecież tak krótko jesteście razem.
    ona: ale ja chcę się z nim kochać fizycznie.
    ja: a co stoi na przeszkodzie?
    ona: Biblia zakazuje współżycia przed ślubem.

    Są już zaręczeni, za miesiąc ślub. Potem przez lata będzie się z Nim męczyłam bądź on z Nią, ponieważ Biblia zakazuje rozwodów.

  3. Hm, pareset lat temu próbowałabym robić karierę w kościele, nie z powodu wiary ale możliwości.

    A Bóg… jak mi ktoś da lepsze wytłumaczenie rezczywistości to przestanę wierzyć.

  4. dobrze napisane, zwrócę jeszcze uwagę na fakt, iż człowiek “potrafi dostosować” zasady wiary tak jak jest mu to akurat na rękę, często działa wbrew nim, ale cóż… Ludzie są dziwni

  5. Człowiek buduje wiarę od podstaw, tworząc swojego Boga – nie dziwne, że potrafi jej zasady ‘dostosować’ do siebie, tak – ponownie – jest wygodniej. Zresztą, zależy od człowieka.

  6. Człowiek jest tak skonstruowany, że jesli coś go porusza musi o tym mówić, a do tego potrzeba słów. Owszem, uwłaczamy Bogu przykładając do Niego nasze miary, ale jak inaczej moglibyśmy w ogóle o Nim mówić lub mysleć? Może to nie antropocentryzm tylko próba mówienia o czymś ważnym czego nie umiemy lepiej wyrazić?

  7. Ave, kochanie! :*
    Tak to już jest… ‘jak trwoga to do boga’ a jak nie to wszyscy nie wierza… ja szczerze przyznaje, ze nie wiem co mam o tym myslec. jak narazie proobuje odkryc to swoje ja…
    Przytulam mocno! :*

  8. Może i większość tych, co tak chodzą do Kościoła i się modlą w rzeczywistości nie wierzy, jednak człowiek jest tylko małąistotą, która jednka musi mieć jakieś wsparcie. A to, że takie właśnie wsparcie jest tylko wyimaginowaną postacią z nierzeczywistego świata nie jest już ważne.
    Osobiście poszukuję własnej wiary, bo nie jestem w stanie poweidzieć, że w cokolwiek wierzę…

  9. Hm dziwne, że mi nie przyszło do głowy, żeby się “doradzić” Stwórcy cóż mam zrobić, którą drogę wybrać. Prawdopodobnie dlatego, że żadna z tych dróg nie jest DOBRA.

    Jako ateistka podchodzę do tego tematu raczej obojętnie, wiem, że wiara bliska jest naiwności, że tutaj na Ziemii panuje surowy realizm (chociaż ja staram się go trochę zmieniać w surrealizm;D) i nic abstrakcyjnego, żaden Bóg mi nie pomoże. Jesteśmy sami, a może raczej samotni.

  10. Bóg to abstrakcyjny twór wymyślony przez kogoś niesamowicie mądrego by manipulować masami poprzez ich uczucia, pragnienia i tęsknoty za lepszym jutrem. Bóg istnieje tylko w naszych umysłach i jego siła tkwi w sile statystyki.

    Jeśli nawet by istniał w niepojętym niezależnym wymiarze nie jesteśmy w stanie go definiować a tym bardziej czcić gdyż nie ma na nas żadnego wpływu.

  11. A mi się wydaje, że raczej przez kogoś niesamowicie zagubionego, kto chciał odpowiedzi na pytania, bez których nie mógł dalej żyć. Dopiero później ktoś przebiegły odkrył potencjał manipulacyjny Boga.

  12. Widzę, że ty jakoś nie bardzo wierzysz w boga.
    Ja w nigo wierzę i staram się umacnieć swoją wiarę.
    Zgadzam się z toba że człowiek zwraca się do NIEGO gdy jest załamany i nie może się już podnieśc na duchu.Ale z drugiej strony on też w naszym życiu odgrywa ważną rolę.Powiedz??
    Czy jakby GO nie było czy mielibyśmy jakiś sens istnienia na tej ziemi.
    Prosze odpowiedz mi na to no moi blogu.Była bym bardzo wdzięczna.
    http://www.aadziaa.mylog.pl

  13. Wacpanna byla i nawet sladu szminki na kotle smoly zostawic nie raczyla?

    Ladnie to tak? Cudze katy przepatrywac, pod nieobecnosc gospodarza (chocby tak plugawego jak fuckin’ darkness’owy Nietopyrz Mhrrrocznosci(tm) i Chaosu)?

    Ladnie?
    Nawet stringow na widlach, ani staniczka przy barlogu nie bylo!

    Rozżalonym wielce.

    A co do boga, to jedno jest pewne.
    U nas w fuckin’ darknessowej otchlani go nie ma.

    Chyba, ze w schowku na miotly.
    Tam dawnosmy nie zagladali.

  14. hmmm … coz za sie powiem …. tylko tyle ze w czesci pierwszej sie niezgadzam w drugiej tylko polowicznie …no i tez nie wierze w boga … i jakos wali mnie to czy istnieje czy tez nie … ja mu sie nie poklonie bo go nie szanuje .
    a on wie dlaczego … :>

  15. Hejkkaa…Fajny bloogasek ;D
    Zaprasam do mne.. =*

    Pozderkiii

    Całuskii

    Papcie

    —–
    —–

    —-
    —-




  16. Chyba mnie nie zrozumiałaś w mojej notce. Ja też mam baaardzo blisko swoją miłość. Tylko wiesz… jest jeszcze ktoś trzeci. Jak będziesz chciała zajrzyj na nie-znajdziesz-mnie.blog.pl – zrozumiesz. Notka z 1 lipca. Pozdrawiam.

  17. Ja widzę Boga zupełnie inaczej. I jak mam wytłumaczyć, że czułam Jego obecność i miłość? I tak nie zrozumie ten, kto nie czuł podobnie. Nie warto określać Boga. Nie warto na Niego liczyć – nikt nam nie uzdrowi duszy tak, jak my sami byśmy to potrafili. Co nie zmienia faktu, iż wiem, że jest. Trzeba żyć tylko dla siebie – i to nasze obecne życie ma być godne i “dobre”, nie przyszłe i nie przeszłe. I tylko dla nas.

  18. Bóg to myśl – Twoja myśl??Ten blog to konwenanse i fałszerstwo.Dlaczego nienawidzisz wszystkiego czego nie potrafisz zrozumieć??Dlaczego nie boisz się śmieszności wynikajacej z chorej ambicji dorównania mężczyżnie?Dlaczego nie czujesz swojej przypadkowości??Czy stać Cię na szczerą odpowiedż tchórzliwe histeryczne niewiniątko??

  19. a ja wierze w istotek która chce żebyśmy byli szczęśliwi i to szczęście nam daje – kłopot w tym że wielu ludzi usilnie brnie w nieszczęście nie potrafiąc dostrzec co naprawdę mają…

  20. Pewnien typ ludzi nieodmiennie wprowadza mnie w histerycznie dobry humor…

    Salinger – szowinizm możesz sobie wsadzić w małą dziurkę, teksty tego rodzaju kwalifikują Cię do obozu fanatyków i ciasnomówzgów różnego rodzaju, a do takich nie zbliżam się na odległość kilometra. Jeżeli Bóg istnieje, to my wszyscy równie niewiele o nim wiemy. Zakładam, że jako osoba wierząca rozumiesz, co znaczy termin ‘teologia negatywna’ i z czego jej postulaty wynikają. Jeśli chodzię o “tę myśl”, to ona, jak wszystkie inne, wzięła się z mojej głowy (niespodzanka?), a z chęci dorównania mężczyźnie nic u mnie nie wynika z bardzo prozaicznego powodu – zgadnij jakiego, to taki test na inteligencję. W razie czego, może Setesh, zwana również Lady Seth bądź Lady Morganą Cię oświeci w tej kwestii, jeśli będzie na tyle łaskawa, bo ja nie jestem. Rozumiem o wiele więcej, niźli Ci się wydaje, a boję się przede wszystkim ludzi, bo tylko i wyłącznie oni są nosicielami głupoty. W kwestii przypadkowości i jej odczuwania wypowiedziałam się już tyle razy, że szkoda mi słów. Nie wiem, skąd Ci się wzięło to niewiniątko, z histerycznym się zgadzam, bo obecnie jestem w wysoce histerycznym nastroju (patrz: wyżej). A żeby na coś odpowiedzieć, trzeba chyba najpierw być o coś zapytanym, poza tym zwykle szkoda mi na ludzi własnej szczerości.

    Aneczko, jak już wspomniałam, są takie momenty, gdy chciałabym wierzyć, że taki ktoś/takie coś istnieje – ale chęci to za mało. Nie widzę ani konieczności istenia Boga, ani niczego, co by mnie do tego przekonywało. Kto wierzy, niech wierzy, jeśli tak mu lepiej, nie dyskryminuję nikogo z tego powodu ani nie obrażam, i tego samego oczekuję wzamian.

  21. Ja niestety jestem równie mało łaskawa co Sethrea…Moja natura zbyt chce dorównać w braku łaskawości mężczyźnie, więc…(pomijając obrazę, którą sama na siebie właśnie spuściłam).

    Nie wierzę w Boga, po prostu go nie potrzebuję. Nawet gdybym jednak byłą zagubionym dzieckiem w świecie, to nie potrafiłabym uwierzyć. Jest jednak inaczej i moja niewiara łączy się z pewnością, że sama potrafię poradzić sobie z życiem i nie potrzebuję drogowskazu czy też obietnic i gróźb dotyczących pośmiertnego życia, jakie daje religia. Niektórym ludziom religia jest potrzebna, by mieć punkt zaczepienia. Tak samo jak Sethrea uważam, że kiedyś w ogległych czasach Boga wymślił ktoś bardzo samotny i zagubiony – jako podporę dla swojego umysłu.

  22. Nikt tego nie rozumie, jak to jest z Bogiem. Ale ja jestem pewna, ze On istnieje. Był kiedyś taki film, który nakręcono chyba z dwadzieścia lat temu, nie pamiętam tytułu. Był bardzo kontrowersyjny. Opowiadał o archeologu, który dowiódł, że Chrystus nie zmartwychwstał. Znaleziono jego kości. Wtedy zaczęły się na świecie straszne rzeczy. Księżowie, zakonnice i zakonnicy odchodzili z klasztorów, w których bezdomni i biedni mogli znaleźć oparcie. Misjonarze, którzy dawali nadzieję przerywali misje i wracali do ojczyzn. Wszyscy chrześcijanie nie widzieli sensu życia, sensu bycia dobrym i sensu pomagania innym. Nie było już ludzi, którzy by bezinteresownie innym pomogli. Wszyscy przestali widzieć innych. Martwili się teraz już tylko i wyłącznie o siebie. Rozpoczęły się straszliwe wojny.
    Reżyser po nagraniu tego filmu i zarzutach padających z różnych stron udzielił wywiadu. Spytano go wtedy dlaczego stworzył taki film, co on miał dać. Powiedział, że ten film miał ukazać co by się działo na świecie gdyby Bóg nie istniał, gdyby cała wiara chrześcijańska upadła.
    Teraz każdemu się może wydawać, że to my wymyślilismy Boga na własny użytek. Ale to Bóg cały czas tchnie w nas dobro. Niech każdy się zastanowi czy nie słyszał nieraz w swojej głowie głosu, który mówił, że to co robisz nie jest dobre. Jeśli nie to już naprawdę z taką osobą źle jak już nawet cichutki, ale wyraźny głos Boga w postaci sumienia zabił w sobie. Nie mogę tego wytłumaczyć. Nie mam takiego prawa. Ani nawet nie potrafię. Może się okazać, że powiem coś co tylko sceptyków utwierdzi w przekonaniu, że Boga nie ma. Jakiś Bóg jest, kwestia tylko taka w jakiego wierzymy. Sama tego nie rozumiem, ale tego nie można tak normalnie zrozumieć, dotknąć, zobaczyć. Dlatego ludziom inteligentnym trudno w Boga uwierzyć- chcą dowodów.

  23. Jeszcze coś. Świat można porównać do ognia, ale nie takiego zwykłego. Zapalona zapałka wkrótce gaśnie. Bóg nie stworzył świata a potem porzucił. On pilnuje by ognisko nie zgasło. I to jest właśnie sens instnienia Boga. Niestety Bóg jest taki obszernym tematem, że nie można tego wytłumaczyć tu i teraz. o tym się powinno rozmawiać na zywo.

  24. Pomysł na film ciekawy, ale to jeden z tych argumentów, które są w stanie przekonać tylko tych, którzy są już przekonani – w tym filmie nie chodzi o istenieniejakiegokolwiek Boga, tylko w ludzką w niego wiarę. Wyobraź sobie, że teraz żadnego Boga nie ma – co by się zmieniło, gdyby nikt o tym nie wiedział? Nic. Z ludzkiej perspektywy nie jest ważne, czy on istnieje, czy nie – ważne, czy weń wierzą, i jak to wpływa na ich życie.
    Głos sumienia też jest takim samym argumentem – nie wierząc, też można go wytłumaczyć, na przykład, Imperatywem Kategorycznym Kanta.
    I tak samo z Twoim ogniem – nie wiadomo, czy ktokolwiek go umyślnie rozpalił i czy przy nim czuwa – wiadomo jedynie, że płonie.

  25. Ktoś kto potrzebuje Boga nie ma siebie. Wydaje mi sie, że tylko ten, kto potrafi żyć pełnie z własnej woli i z własnej czynić to, co uważa za dobre (pewne pojęcia dobra są jednak uniwersalne) i ponosić konsekwencje za swe czyny – to nie Bóg nas karze a zwykłe zycie kopie w dupę jak się nie umie nim żyć – mógłby pojąć istotę Boga, który jest miłością. Nie poprzez ślepą wiarę i niezbędność wyznaczników drogi do przebycia. To każdy nosi w sobie. Nie poprzez organizacje kościelne, bo każdy i tak inaczej na to patrzy. Ja Boga nie potrzebuję i może dlatego podchodzę do tego tematu spokojnie, może dlatego stać mnie na miłość, która nie wymaga od Niego nieustannej pomocy, czuwania i wspierania. A może ukryta ze mnie satanistka, skoro odrzucam całą tę tradycję =] bo nie sposób przekonać księdza, że może się mylić. Heh, kogokolwiek -_-

  26. Bóg?
    nie wiem czy wierzę. Może jest… Ale jeżeli jest to napewno nie potrzebuje tych wszystkich katolickich szopek, wielkich coniedzielnych wypraw do kościoła, składania ofiar itepe itede…

  27. Rozpalaliście kiedyś ogień bezmyślnie? Ogniem nie można się bawić i rozpalać byle jak i byle gdzie bo wiadomo co będzie. A widzieliście kiedyś wieczny ogień albo chociaz taki co paliłby się miliardy lat? Jesteście właśnie (bez obrazy) tym typem ludzi, którzy chcą namacalnych dowodów, a takich na istnienie Boga nie ma. Za wyjątkiem Pisma Świętego, które zostało oficjalnie uznane za dowód historyczny. Wszystko się okaże na końcu. Ja naturalnie nie mam wątpliwości co będzie.

  28. Bez obrazy, ale Ty z kolei wydajesz się należeć do tych, którzy mają klapki na oczach.
    Po pierwsze, zapamiętaj raz na zawsze – każde porównanie jest TYLKO PORÓWNANIEM, a najgorsze, co mozna zrobić, to upoić się jego rzekomą dokładnością i wszystkie fakty podeń podwiązywać.
    Kontynuując, chciałabym zaznaczyć, że ogień nie zawsze zapala się rozmyślnie, jest jeszcze kwestia przypadku – czemu się tak upierasz, że KTOŚ ten ogień rozpalił?
    Po trzecie, najważniejsze – Pismo Święte zostało uznane za świadectwo historyczne, ale bynajmniej nie zostało przyjęte, że wszystko, co w nim opisano, wydarzyło się dokładnie tak, jak opisano; wręcz przeciwnie. Pismo Święte również nie jest dowodem na istnienie Boga dla tych, którzy nie wierzą.

  29. Dywagacje na temat boga i jego istnienia moge skwitowac tak:

    Podobno jak cos zniknie albo tego nie widac, zwykliscie stwierdzac “diabel ogonem nakryl”.

    Sugerujac sie tymze okresleniem, zrobilismy w fuckin’ darknessowej ciemnicy przepatrywanie wszytkich katow.

    I kategorycznie stwierdzic mozemy, ze pod zadnym diablowym ogonem boga nie bylo.

    Wniosek – boga nie ma.
    Przynajmniej u nas.

    No chyba, ze go Eustachy zaciagnal do swojej komorki na miotly!

  30. Jak już mówiłam wam tego nie mozna wytłumaczyć. Próbowałam porównaniami, bo to jest najprostsze, ale wy chcecie NAMACALNYCH dowodów. Jeżeli w sądzie kogos karają lub udowadniają niewinność potrzebują dowodów lub świadków. Jeśli ich nie znajdą nie zmienia to faktów jednak inni nie wierzą. Opieramy sie na zeznaniach świadków. Kwestia teraz czy świadkowie są prawdomówni. Wg. mnie tak. Kończę to bezsensowne tłumaczenie wam bo widzę, że się nie da. No przynajmniej wam. Nie będę się utwierdzać w tym przekonaniu. To jest tak jak tlumaczenie ile to jest 2+2. Ale na to nie ma wytlumaczenia. Tak jest i w to wierzymy. Wiemy to z przykładów i porównań, np. że 2 to dwie piłki. A gdzie dowody? Wierzycie w to bo to jest prawdopodobne. A kiedyś kogos takiego jak Kopernik chcieli wieszać za herezje. Żegnam.

  31. Niech zgadnę, a Ty byś pewnie chciała namacalnych dowodów na nieistnienie Boga? Widzę, że umysł masz cokolwiek niewygimnastykowany, jeżeli opierasz się na piłkach. Wiesz, czemu opieramy się na zeznaniach świadków? Bo nie jesteśmy wszechwiedzący. A świadkowie nigdy nie dają pewności. Mogą wierzyć, że stają po stronie prawdy, ale jednocześnie mogą się z nią mijać.
    Nie mówię o żadnych namacalnych dowodach, nie potrzebuję żadnych książek czy piłek – potrzebuję po prostu pewnego dowodu – jakiegokolwiek. A jak dotąd wszystko świadczy mi przeciw istnieniu Boga. I wcale nie zamierzam ludzi do swoich racji przekonywać – z bardzo prozaicznego powodu. Zapraszam do lektury “Lewiatana” Hobbesa, jeżeli Cię ciekawi, czemu. Bo religia jest ludzkości potrzebna i tyle.

  32. wiara nie potrzebuje dowodów. “Okrutny Panie, szyderczym patrzysz okiem. Tępe jest ostrze strzały, którą godzisz mnie. (…) W obłokach się chowasz, nie znam Twojej twarzy. Nierówna jest walka, kocham, bo się boję. Pusty Twój kościół jest, miłość wymuszasz…” (Hey – “Maliny się kończą”). Ja Go mimo wszystko kocham. Chociaż często nie zgadzam się z Jego wolą. Wygodniej dla ludzi byłoby nie wierzyć w Niego, nie mieliby wobec Niego żadnych obowiązków; sam fakt, że Jego przykazania są tak często łamane jest dowodem na to, że wielu ludziom nie chce się z nim żyć, bo jest im lepiej bez Boga, bo nikt ich do niczego nie zmusza. Ale ja dzięki Niemu mam dla kogo żyć i gdyby nie On, pewnie by mnie tu nie było. Nawet nie chodzi mi o to, że bym się nie urodziła, gdyby On tego nie chciał… ale wiele razy, kiedy chciałam z tego świata zniknąć, myśl o Nim dodawała mi otuchy i nadziei… i dlatego jestem. I żal mi Ciebie. Żal mi każdego człowieka, który uważa, że Boga nie ma.

  33. Nie musisz żałować tych, co nie wierzą. żal powinien być adekwatny – w tym przypadku nie cierpimy ani nie mamy poczucia straty – przepraszam – ja nie czuję poczucia straty, powinnam mówić za siebie. Jestem szczęśliwa bez wiary i uważam, że kazdy żyje takim zyciem i z taką wiarą, jaka sprawia, że widzi sens.

  34. Fakt, że ktoś nie wierzy w Boga, wcale nie znaczy, że jest mu łatwiej, bo nie musi przestrzegać własnych zasad – tak nie jest; prawa nie muszą być ustanawiane przez Boga i nie powinien on być potrzebny, by ludzie je egzekfowali – wręcz przeciwnie, bardzo źle śwadczy o ludzkości fakt, że nie umieją tego czynić sami z siebie.
    Ja po prostu nie potrzebuję żadnego boga – mam swoje zasady, swój kodeks moralny, który jest równie trudny do przestrzegania, jak tzw. Boskie Prawa. Przynajmniej, gdy je łamię, nie ma w tym żadnej hipokryzji.
    Powiem szczerze – to mi jest żal tych wszystkich, którzy POTRZEBUJĄ Boga – nie wierzą w Niego z własnej woli i w wyniku własnych rozważań, tylko z przymusu, z potrzeby. Wcale nie twierdzę, że nigdy nie uwierzę, ani, że go nie ma – teraz nie wierzę, bo nic mnie o jego istnieniu nie przekonuje (a wręcz przeciwnie). Poza tym, wydaje mi się, że nawet, jeżeli istnieje coś takiego, jak Bóg, to najbliżej mu do Plotyńskiej Jedni (przepraszam, Potworku, że ja znów o tym samym), więc niespecjalnie mozna szukać w nim otuchy czy pociechy.

    Tak, nie widzę sensu w istnieniu, i co z tego? Kto powiedział, że muszę go widzieć? Nienawidzę kłamstwa, a najbardziej oszukiwania samego siebie. I nie zamierzam tego robić.

  35. Kocham Cie.
    To zart, ale… ah, tym co dzis napisalas czuje sie ‘urzekniety’. Chcialbym dzielnie stanac w obronie i powiedziec stanowczo: NIE wszystkim ktorzy wypisuja tu jakies bzdury o tym ze ‘po prostu malo wiesz’. Dzieki!

  36. Mnie też było trudno uwierzyć.
    Ale pojechałam na rekolekcje. I moją dusze ofiaruje Bogu.
    nadal grzeszę, bo mój chłopak jest zbyt pociągający…ale jednak staram się zaufać Bogu.
    I nie sądziłam, że mi pomoże, a jednak!
    Może Ty też spóboj?
    Niech Bóg ma Cię w opiece 🙂

  37. Wiesz ja wierzę w Boga. Jego wielkość jest dla mnie niepojęta. Ale wielbię go i modle się do niego bardzo często. Jak mam tylko chwile czasu, to staram się z Nim rozmaiwać. Wiem, że wydam Ci się nawiedzona, ale niedawno byłam na rekolekcjach ignacjańskich (w milczeniu). Pojechałam tam z minimalną wiarą (wręcz jej brakiem) ale przeżyłam tam żywy kontakt z Bogiam. Poznałam Go nie jako Pana i Stwórcę, ale przede wszystkim jako przyjaciela. Przekonałam się o jego nieskończonej dobroci i miłosierdziu.
    Ale masz rację jest mi łatwiej w życiu. Bo teraz mam wiarę i nadzieję, wiem, że zawsze przy mnie jest wierny przyjaciel. Przyjaciel, który zawsze czuwa i mnie wspiera. Nie tylko w tych złych chwilach. Także w tych dobrych. Że jest Bóg, który jest Bogiem bliskim.

    Pozdrawiam

  38. Zgadzasm się z wojowniczką.

    Jeśli się założy, że 90% ludzi wierzących wierzy w coś niepojętego, co nimi kieruje, co ich w piwien sposób ubezwłasnowalnia, to ta wiara nie ma sensu, jest do kitu. Ale jeśli Bóg to przyjaciel, to czemu nie miec takie przyjaciela? Ja nie wierzę, że cos kieruje moim życie. Życie zależy od naszych decyzji, a niektóre przypadki to zbiegi okoliczności. Ale czasem dobrze jest mieć świadomość, że masz takiego przyjaciela, który wesprze Cię ZAWSZE, i o wszystko można Go poprosić, zawsze daje jakąś nadzieję. Bo życie to nie same kwiatki…

  39. bleeeeeeeee

    jestem zdecydowanym pewnym siebie czlowiekiem wiedzacym co ma robic i o co w zyciu chodzi- a jednak wierze w Boga! dziwne?!!

  40. Bóg mi pomógł. Namacalnie. I to wcale nie było wielkie. Ale dla mnie to jest cud. On istnieje. Jeżeli nie w Niebie, to w naszych głowach i sercach. Istnieje. Jeżeli nie w Nienie, to w naszej wyobraźni. Ale jest i to my dajemy Mu życie swoją miłością.

Leave a Reply to elf Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *