My inspiration had gone dry…

Bardziej jutro niż dziś… Sen podkrada się pod drzwi, ale przeganiam go jak szkodnika… Tylko po co? Lepiej spać przecież… Moje palce tęsknią za tańcem pióra na papierze, ale stalówka nie ma czego wytańczyć od dawna… Więc rodzą się stada wielokropków, z myśli nie do ujęcia w słowa. Na jawie śnię o ogrodach i szeleście jedwabiu, nocami – nie śnię; przemierzam cmentarze marzeń, skulona pod poduszką – poduszka jest przecież kota. „Męstwo bycia”? Afirmacja śmierci przez afirmację życia? Zawsze powtarzałam, że najszczęśliwszymi pozostają ci, którzy umierają w pełni szczęścia…

….chaos, chaos, chaos

10 Replies to “My inspiration had gone dry…”

  1. Paradoks: kiedy jesteśmy w pełni szczęścia, zarazem najdalsi jesteśmy od myśli o smierci
    Też chcę umrzeć szcześliwa, co za sens być nieszczęśliwym w ostatniej chwili?

  2. Tia , umieranie w pelni szczescia , to calkiem ciekawa perspektywa … Wejsc na lodke Charona z usmiechem na pysku, tylko po co umierac , jak jest sie szczesliwym?? Nie lepiej jest przeniesc sie z tego swiata w momencie calkowitego wypalenia??

    A co do poduszki , to mmoze czas pomyslec o kupnie wlasnej, skoro kotu oddalas swoja??

  3. Umierać w pełni szczęścia, gdy wierzy się, że życie doczesne nie jest końcem drogi… Może wtedy miałoby to sens? Ja chciałabym umrzeć nieszczęśliwa.

Leave a Reply to Tea Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *