Like a virgin

Nigdy nie postrzegalam dziewictwa jako cos szczegolnie wartosciowego… najprawdopodobniej z racji domu, w jakim dorastalam; dzis z pelnym przekonaniem stwierdzic moge, ze domu niezwykle liberalnego, ale w tym dobrym slowa znaczeniu: z umiarem.

Szczerze powiedziawszy, nie przypominam sobie jakis powaznych rozmow na temat seksu… no moze z wyjatkiem dylematu jaki mialam jako kilkuletnia dziewczynka, gdy rodzice nie uzgodnili wersji i nie wiedzialam, czy dzieci sie w koncu biora z kapusty, czy od bociana… Dylemat zostal naturalnie szybko rozwiazany: dzieci uklada bocian pod kapusta i tam mamusia je znajduje. Co ciekawe, pamietam, ze nigdy w to nie wierzylam, tak samo, jak w Mikolaja, ale milo bylo zartowac sobie z rodzicami 🙂
W kazdym razie – zadnego pompatycznego przemowienia o reprodukcji nie bylo. Nawet nie pamietam, z jakiego zrodla zaczelam czerpac informacje… podejrzewam, ze z Bravo, by potem je weryfikowac u Mamy. A ze Bravo bylo moja i I. glowna lektora podczas 3-miesiecznych pobytow na Mazurach, a Kacik Intymny zawsze byl o tym samym i w roznych konfiguracjach, a odpowiedzi na te wszystkie durne pytania mimo wszystko sensowne podobnie, jak dodatkowe informacje Rodzicielki, patrzac z perspektywy czasu przyznac musze, ze nasze rozeznanie teoretyczne w temacie bylo bardzo dobre. Procz takiego jednego malego szczegolu, ale naszczescie obylo sie bez konsekwencji.

Nacisku na dziewictwo rowniez nie bylo. Nie przypominam sobie ani jednej rozmowy – ba! nawet stwierdzenia! – ze to cos, co wniesc trzeba w posagu mezowi. Nigdy nawet tak o tym nie myslalam, a utwierdzilam sie w tym przekonaniu, gdy ‘znajomki’ na roznych mlodziezowych obozach wpadaly w histerie i gleboka emocjonalna traume, bo Ja go kocham i dalam mu swoj najwiekszy skarb myslac, ze to juz na zawsze, a on… Potwornie irytowal mnie fakt – a terminu feminizm nie znalam wtedy nawet ze slyszenia – ze Najwiekszym Skarbem dla samiczek bylo to samo, co stanowilo najwiekszy obciach dla samczykow – absolutna powsciagliwosc. Dlatego bardzo wczesnie wyrobilam sobie opinie, ze dziewictwo wartosc ma zadna i jest bardziej klopotem, niz czymkolwiek innym, i ze pozbyc sie go chce z kims, kogo bynajmniej nie zamierzam traktowac przyszlosciowo.

Szkoda tylko, ze nie wpadlam na pomysl, by tym kims byl ginekolog ze skalpelkiem. Albo przynajmniej ktos bardziej doswiadczony, lub z dystansem do tematu, jak ja. Bo nawet, jesli w traume nie wpedzal by mnie fakt, ze on nie docenil mojego Skarbu (bo za Skarb tego nie uwazam), to na pewno do stanu wkurwienia doprowadzala by mnie swiadomosc, ze jakis nieopierzony gnojek przechwala sie znajomkom, ze rozdziewiczyl laske, jakby to bylo niewiadomo jakie osiagniecie. Moim kosztem? Argh!

Samego faktu absolutnie nie zaluje. Nigdy nie czulam, bym cos stracila – raczej, ze pozbylam sie czegos wyjatkowo uciazliwego. Nie uwazam tez, by moje rozwiazanie bylo najlepszym (patrz powyzej), bylyby lepsze. Ale dziewictwo niczego nie dowodzi, stwierdzic wrecz musze, ze ogranicza. Moze to i mila idea, by dzielic intymna sfere zycia z jednym tylko partnerem, nie mowie nie. Ale zycie ma to do siebie, ze kaze weryfikowac plany i nas sie o zdanie nie pyta: co z tego, ze na dzien dzisiejszy jestem absolutnie przekonana, ze reszte swoich dni chce spedzic z kims i nigdy ale to nigdy sie Nim nie dzielic ani nie byc dzielona? Wiem, ze czas moze to przewartosciowac. Wiem, ze przewartosciowal nie raz.

Bynajmniej nie jestem za rozwiazloscia – rozwiazlosc, podobnie jak calkowita wsztrzemiezliwosc, za moim ukochanym profesorem Holowka uwazam za wysoce nieetyczna. Idee wiernosci partnerowi uwazam za piekna i – nawet, jesli potrafie zrozumiec zwiazki, ktore toleruja zmiany partnerow w roznych konfiguracjach – jedyna dopuszczalna dla siebie. Nie chce sie dzielic, niedobrze mi sie robi na mysl o tym, ze moglabym byc dzielona. Ale dziewictwo sie ma nijak do tego, dziewictwo nie jest cnota – po prostu jest, nic nie trzeba robic, by je posiadac, zadnego wysilku. Jesli czegos nie mozna osiagnac, a tylko stracic, to nie jest to zadna wartosc.

7 Replies to “Like a virgin”

  1. odnośnie różnych komentarzy… otóż dziewictwo jest cnotą!!! nie zgadzam się z wypowiedzią że “dziewidztwo jest samo z siebie i nie trzeba nic robić żeby je zachować” aby je utrzymać trzeba dużo pracować nad samym sobą i nieraz wyrzec się samego siebie, PRZECIEŻ TO OCZYWISTE że dziewictwo jak mój poprzednik określił nie jest to tylko “stan techniczny”, dziewictwo przecież wiąże się z CZYSTOŚCIĄ duszy!!!!

  2. Twoje ciało jest jak Dworzec PKP. Wielu doń wchodzi, wielu się weń odlewa, i wielu na nim sypia.
    Takie kobiety nie zasługują na szacunek.
    Pozdrawiam

  3. Czystosc duszy? Jak z czystoscia duszy moze sie wiazac cos, czego drugi czlowiek moze Cie pozbawic?

    Nie. Dziewictwo nie jest cnota. Laskawosc, Madrosc, Sprawiedliwosc… to sa cnoty.

    Wstrzemiezliwosc – tak, poniewaz najwieksza cnota jest Umiar. Ale negacja popedu seksualnego – nie, bo negujesz to, czym jestes, zamiast starac sie byc tym jak najlepiej.

  4. Presumption is a mother of all fuckups, moj drogi. Brak checi zrozumienia drugiego czlowieka badz/i wysluchania go do konca rowniez. Ostatni akapit, Panie Pospieszny, proponuje doczytac. Uwaznie.

    Pozwolisz, ze podsune Ci na talerzu:
    Bynajmniej nie jestem za rozwiazloscia – rozwiazlosc, podobnie jak calkowita wsztrzemiezliwosc, za moim ukochanym profesorem Holowka uwazam za wysoce nieetyczna. Idee wiernosci partnerowi uwazam za piekna i (…) jedyna dopuszczalna dla siebie. Nie chce sie dzielic, niedobrze mi sie robi na mysl o tym, ze moglabym byc dzielona. (…)

Leave a Reply to self Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *