Mierzac zycie jesieniami

I jeszcze za Powazkami tesknie, szczegolnie tak pieknej, slonecznej jesieni.
Przypominaja mi sie wszystkie poprzednie, magicznei nie do powtorzenia. Chociazby dlatego, ze juz nie poswiecalabym rajstop, przechodzac przez mur w malej czarnej… no i Straz Miejska wyposazyli w noktowizory…

Niemalze tuzin jesieni temu szafowalam slowami “nigdy”, “zawsze”, “naj”.
Ile z tego zostalo?
Szafa juz nie monochromatyczna, bo ostatnio przechodzilam przez “okres koloru” (swoja droga, eksperyment uwazam za raczej nieudany i deklaruje chec powrotu do greyscale).
Glany dawno porzucone – a nawet wyrzucone, ale to nie z mojej winy: Rodzicielka robila porzaqdki ktoregos roku i doszla do wniosku, ze juz mi nie potrzebne. A szkoda, na koncert by sie przydaly. Tylko kiedy ja ostatnio z wlasnej woli udalam sie do zatloczonego, zadymionego, pelnego halasu lokalu?
Moja Polowa Od Noszenia Toreb z Zakupami I Grzania Lozka nigdy nawet nie miala dlugich wlosow. Normalnie, szok. Poza tym od lat nie jestem na bierzaco z tym, co sie dzieje na “scenie”.

Zapalilam wiec tylko mala swieczke na balkonie.
Wiatr targajacy moimi wrzosami w doniczkach szybko ja zgasil.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *