unexpected

Świat się zmienia, ludzie się zmieniają… Nigdy nie myślałam, że wstawię tutaj jakiegokolwiek ‘gifka’. A jednak – ten chwycił mnie za serce!

Oto, do czego prowadzi agresja komputerowa 😉

1121184850i3998full6dy.gif

skrzyp, skrzyp

…wskroś ciemności przebiegł niepoojący dźwięk zapomnianej, z dawna nieużytej starości. Blog, zakurzony i ledwie pamiętany, wciąż egzystuje w binarnej pajęczynie Sieci. Hm… i co z tym trupem w szafie zrobić?

Z serii Łańcuch przypadkowych skojarzeń:
-najbardziej przerażająca scena w To Kinga? Pies w lodówce na wysypisku. Okrucieństwo dla samego okrucieństwa.

Lifelines

When asked about the tender web of scars on my skin, I say i I got them while I was making love on a bed of roses, when in reality I got raped on a broken glass.

Ethics

Rok akademicki raczył dobiec końca, co cieszy nas niezmiernie. Niestety, wena nie zdążyła jeszcze wrócić z urlopu, więc nie uraczę fanów nową notką (to, co czytacie, jest bowiem quasi-notką); przygotowując się do egzaminu z etyki, trafiłam na ten cytat i nie mogę się oprzeć pokusie, by podzielić się nim ze światem:

Jako specjalnych wrogów naszej wiary diabeł wysyła kurwy na zgubę naszych młodych mężczyzn. Jestem starym i niezłomnym kaznodzieją i przestrzegam was na sposób ojcowski, drogie dzieci, wierzcie niezachwianie, że to diabeł wysyła te kurwy i że one są wstrętne, obdarte, śmierdzące, ordażające i syfilistyczne. Co zresztą potwierdza codzienne, nieszczęsne doświadczenie.

Luther

Mam wielbiciela!

^^

Pewnie, robaczku, nie dociera do ciebie jeszcze jeden malutki, drobniutki fakt – nie ma nic bardziej nobilitującego, niż zawiść i nienawiść. Oczywiście, gdyby twoja osoba więcej sobą reprezentowała, ja, jako obiekt tego resentymentu, zyskiwałabym jeszcze wiecej, ale taka ślepa żądza zmieszania z błotego tego, z czym równać się niesposób, i skala tego uczucia same w sobie są wystarczające, jak dla mojej skromnej osóbki.

Dlatego ja, twój idol, mam do ciebie malutką prośbę, chciałabym, żeby – w ramach prezentu urodzinowego – ta notka pobiła rekord bycia komentowaną. Wydaje mi się, że do tej palmę pierwszeńswta dzierżyła ostatnia notka na blogu pamietnik-zmarlego z liczbą komentarzy przekraczającą 2k. Ale cóż to dla ciebie. Oczywiście, żeby efekt był lepszy i wynik się liczył, każdy komentarz musi być przynajmniej podpisany innym mianem. mogą być bezsensowne i obnażające niedorozwój umysłowy, jak zwykle, Przecież liczy się ilość, a nie jakość – im więcej gołosłowia, tym lepiej. *muack* Też Cię kocham, masz 2 tygodnie, ale na pewno ci się uda!

Z innej beczki, Potworku, jesteśmy genialne, Zasłużyłysmy na gablotę w Instytucie!

Wyjąca pięćdziesiątka

Mama: Takie miałaś plany na wakacje, Irlandia, Paryż, Chorwacja, a lądujesz w Rumunii…
Ja: … chyba ważne, żebym sie dobrze bawiła, prawda?
Mama: Jak możesz sie bawić dobrze w takim biednym kraju?
Ja: !?

Mama: Ale mam nadzieje, że nie przywieziesz mi rumuńskiego wnuczka.
Ja: ??!!?? … Nie planuję, ale jeśli, to i tak nie musisz sie martwić, ponieważ nie zamierzam urodzić dziecka.
Mama: To co zrobisz.
Ja: Usunę.
Mama: Nie.
Ja: ???!!!!???
Mama: Urodzimy i wychowamy
Ja:

Mama: To nigdy nie zamierzasz mieć dziecka?
Ja: Na dzień dzisiejszy nigdy.
Mama: Ale… to po co ja Cie wychowałam?
Ja: !!!!!? Przepraszam, gdybyś wiedziała, że nie będę miała dziecka, to byś mnie nie rodziła?
Mama: Pewnie nie.
Ja: … !!! …

Komentarz: … !!! … ???!???

Sztuka w trzech aktach

Akt pierwszy – Zasypianie
Dostrzegam w sobie objawy Syndromu Akashy i powiem szczerze, bardzo mi z tym faktem źle. Leżę w ciemności i, aby zagłuszyć myśli, wsłuchuję się w szum własnej krwi i bicie serca. Zaburzające ten rytm trzepotanie niebezpiecznie komponuje się z kłuciem w klatce piersiowej i uderzeniami fal ciepła do głowy.
-Ciii – szepczę – Śnij, mój śnie, zabierz dzieci, zabierz mnie.

Akt drugi – Sen
Mam guzka lewej piersi. Nie chcę terapii – mówię – wytnijcie to wszystko od razu. I wyrównajcie z drugiej strony. – matka płacze, lekarz kiwa głową.

Dzwonię do czternastolatka z Nowej Zelandii, który walczy z guzem mózgu; nie skarży się, gdy rozmawiamy, tylko mówi: nie mogę spać przez terapię, ale to nieważne, mogę za to oglądać zachody i wschody słońca nad morzem i nad górami, na zmianę bądź po połowie, w zależności od strony, w którą odwrócę głowę.
-Michael, nie martw się, wszystko będzie dobrze, ja mam twojego guza.Wszystko będzie O.K. Mike, zobaczysz, będziesz zdrowy.

Nie mam piersi, jestem płaska jak deska, nie mam nawet sutków. Nie czuję się już kobietą, nie jestem kobietą. Wyglądam jak Gabriel z Constantine. Fakt, że nigdy nie nauczyłam się dobierać właściwych staników, nie ma już znaczenia.
…płasko…

Akt trzeci – Przebudzenie moralności
Co to za moralność, gdy jedynym źródłem jej przestrzegania jest nadzieja/obawa przed życiem po śmierci? Jakoś nie może mni przejść przez gardło określenie morlanym kogoś, kim kieruje tylko i wyłącznie chęć nagrody w raju. Wierz w zawieszenie pomiędzy dwoma nieskończonościami i czyń moralnie, oto wyzwanie.

Springstorm

Człowiek nie jest stworzony do życia w próżni, zawieszony bez oparcia w przestrzeni możliwości traci orientację i poczucie bezpieczeństwa. Gubi się, bo zawsze musi być Gdzieś, z drogą ukierunkowaną Dokąś. Natura, również ludzka, nie znosi próżni.

Próżnia celów, możliwości, perspektyw. Znaczeń. Pragnień. Uczuć. Wiem, skąd idę (chyba), ale dokąd – nie mam pojęcia, przechodzę przez życie po omacku i – powiem szczerze – zdumienie wprawia mnie fakt, że nie doznałam jeszcze jakiegoś tragicznego w skutkach upadku. Ale gdzie dojdę drogą, której nie widzę, wciąż nie wiem. Nie mam azymutu, nie mam nawet pojęcia, jak go wybrać. Życie z pasją – życie z pasją jest w jakimś sensie łatwiejsze, ma się cel, klucz do dokonywania wyborów i remedium na wszystkie smutki tego świata w jednym. Może nawet sens.
Pasji również nie mam.

Kolejna wiosna w moim życiu. Kolejna powódź zieleni zalewająca uśpiony zimą świat, najpierw skraplająca się malutkimi, zieonymi listeczkami na gałęziach, a chwilę później tryskająca już świeżością i ciepłem. Czas apogeum depresji z mrocznym widmem egzaminów na horyzoncie. 6 tygodni, czy jakoś tak. Te wszystkie rzeczy, których powinnam się była dawno nauczyć, a oczywiście nie umiem, kolejne, które miałam przeczytać, a nie przeczytałam. A ja się po prostu błąkam.

Pięć minut

Czy ludzie naprawdę muszą umrzeć, by zaczęto ich słyszeć, a nie tylko słuchać? Papież niósł to samo orędzie przez całe dwadzieścia sześć lat pięć miesięcy szesnaście dni swojego pontyfikatu – tyle tylko, że odbijało się ono echem jak od ścian pustej sali. Teraz żal i rozpacz, że jego już nie ma, a tyle chciało mu sie powiedzieć. Rozpacz powiewczasie, jak to zwykle – niestety – bywa. I obawiam się, że krótka i pusta. Zawieje wiart i pogasi znicze, znikną wstążki, plakaty i wspomnienia, nieobecny stanie się jeszcze bardziej nieobecnym.

Z innej beczki: przestaję się dziwić samobójcom, którzy wybierają takie z pozoru nierozsądne i bolesne metody odebrania sobie zycia, jak na przykład skonsumowanie rozgrzanyh węgli z piecyka, czy nawet utopienie, które przecież trwa. Przestaję się dziwić, bo wreszcie do mnie dotarło, że jeśli ktoś chce się zabić, a ‘wymarzone’ okoliczności jakoś nie chcą wystąpić, wcześniejsze uprzedzenia co do metody nie mają znaczenia. A skok z wysokiego budynku to w sumie szybka (tylko kilka – kilkanaście sekund strachu, bije większość metod na głowę), tania, niewymagająca gruntownych przygotowań oraz stosunkowo pewna metoda odebrania sobie życia. A, że mało romantyczna? Mozna ją w razie potrzeby zmodyfikować skacząc na przykład ze Szczelińca Wielkiego bądż z Zamku Świętego Anioła (niestety, wciąż niewykonalnym jest skok zeń wprost do Loary), poza tym skakano przecież w nowojorkich ulic kaniony. I pewnie będzie to moja osobista opcja – w obliczu mojego absolutnego braku zdolności organizacyjnych czy przedsiębiorczości oraz odchodzenia do lamusa kuchenek z piecykami gazowymi.

Ludzie umierają

…wielcy również. A może wręcz przede wszystkim, zwykli ludzie po prostu znikają gdzieś za horyzontem.

Szanowałam i szanuję, doceniłam i uznaję. Hołd oddałam… więc na litość [czegokolwiek] nie chcę być nazywana zimną suką, bo za mało wylałam łez przed telewizorem, przed którym nie spędziłam całego weekendu!

Matki tak widocznie mają.