Rozedrganie

Moj osobisty brak ostrosci powoli doprowadza mnie do pasji.
Absolutny brak skupienia sprawia, ze wszystko jest takie… mdle i nie-chce-mi-sie. Polaczane z notorycznym zrobie-to-jutro – a w ciezkich przypadkach wrecz ze zrobie-to-w-przyszlym-tygodniu. Ale coz tak to juz jest, gdy sklepy w tygodniu zamykaja zanim wygrzebie sie z pracy…
Przydaloby mi sie chyba jakies near death experience by sie pozbierac do kupy. Brakuje mi osob, ktore kopaly mnie w moja szanowna.

Z serii przypadkowych obserwacji:
oprocz tego, ze w Wiatrakowie zamykaja sklepy o cywilizowanej porze (tak, zdazylabym do nich po pracy… gdybym zwlokla sie z lozka przed 8 rano, ale to raczej niemozliwe…) niemilosiernie irytuje mnie brak kultury kolejkowej. I nie mam tu na mysli “Pan tu nie stal!”, a wrecz przeciwnie…
To wszystko przez B. Skubaniec uwiodl mnie tym zwoim nieprzyzwoicie idealnym brytyjskim akcentem i myslalam, ze jest Wyspiarzem. Chce brytyjskich kolejek w Holandii. Na litosc sil nieczystych, nawet w Polsce w H&M ludzie zachowuja sie jak wytresowane bydlo!

Muse Supermassive Black Hole

Santo subito

Katastrofa nad Smolenskiem wstrzasnela mna doglebnie, zmusila do myslenia, wskrzesila patriotyzm, ktorego sie po sobie juz nie spodziewalam. Zapomnialam o butnym Lechu Kaczynskim, pionku Jaroslawa ktory wdawal sie w dziecinne sprzeczki – zginal tragicznie Prezydent Mojego Kraju oraz wielu innych wysokich ranga oficjeli reprezentujacych moja Ojczyzne, zgineli na sluzbie.
Ale ta informacja wstrzasnela mna jeszcze bardziej, jej niedorzecznosc, brak podstaw, bijaca po godnosci buta rodziny (czytaj: brata) zmarlego Prezydenta.

Pomysl ten jest dla mnie niedorzecznym na tak wielu plaszczyznach, ze az trudno to opisac. Lech Kaczynski nie ma wielkich zaslug dla Polski, jego prezydentura byla bardzo kontrowersyjna. Mial tylko (nie)szczescie zginac w okreslonym miejscu, czasie i otoczeniu.
Jego korzenie i historia jego zycia zwiazane sa glownie z Warszawa, nie z Krakowem.
Najgorsze jest to, ze – jesli rodzina i wspolpracownicy naprawde planuja pogrzeb na Wawelu – zupelnie nic nie wyniesli z tej tragedii, zadnej pokory w stosunku do swiata. Ale rowniez nie zrozumieni prawdziwej natury zaloby, ktora samoistnie ogarneja nasz  Narod.

Jestem gleboko wstrzasnieta i zdegustowana.
Man nadzieje, ze ktos pojdzie po rozum do glowy zanim strace resztke wiary w nasza klase polityczna i resztke uczuc, ktore obudzily sie w ta sobote…

Nie Kaczynskiemu na Wawelu
(facebook group)

Lech Kaczyński w Katyniu:

10 kwietnia 2006 r. – nieobecny

17 września 2006 r.- nieobecny

10 kwietnia 2007 r. – nieobecny

17 września 2007 r. – obecny (wybory do sejmu)

10 kwietnia 2008 r. – nieobecny

17 września 2008 r. – nieobecny

10 kwietnia 2009 r. – nieobecny

10 września 2009 r. – nieobecny

2010 – ………………..(wybory prezydenckie i samorządowe)

Kaczka pozostanie Kaczka

Sobota obudzila we mnie od dawna uspiony patriotyzm i poruszyla mnie do glebi.
Zapomnialam, jakim bufonem byl Kaczor Lech i jakim sluzalczym pionkiem brata Kaczora Jaroslawa (Panie prezesie, melduję wykonanie zadania! no kurwa), zapomnialam o tych przepychankach politycznych godnych podstawowki…

Na szczescie, niezawodne Kaczki w pore mnie obudzily.
Wawel jako miejsce spoczynku Prezydenta i Pierwszej Damy? Jakim prawem? Bo rodzina sobie tak zyczy?
Moze jeszcze beatyfikacje, posmiertna koronacje i zmiane godla Polski na kaczora z dwiema glowami i z Ksiezycem w szponach? Wiecej umiaru, zalosne bufony.

Mam dosc tej sztucznej gloryfikacji osoby, ktora niczym specjalnym sie nie zasluzyla a tylko miala ‘szczescie’ umrzec o wlasciwej porze we wlasciwym miejscu.
Dosc!

Zlowieszczy chichot historii

Nic dodad, nic ujac.
Nie obchodzi mnie smierc Kaczynskiego czy Gosiewaskiego, wiele razy im jej zyczylam.
Ale zginal tragicznie Prezydent Polski razem z wieloma innymi wysokimi dostojnikami kraju, mojego kraju, mojej oczyzny. Brzydkiej, brudnej, rozwalajacej sie, zaplutej – ale mojej Ojczyzny.

Historia chichocze zlowieszczo. Czlowiek jest niczym.

Zgubilam…

…zdolnosc skupienia. W Biurze Rzeczy Znalezionych jej nie ma, czy ktos ja widzial? Bo potrzebuje do pracy.

Galena i Yrie obie w domu. Sa przepiekne, szczegolnie Galena – powalajaca. Przypomina mi troche J. ktora zawsze byla moim idealem kobiecej urody.
Yrie natomiast jest prochnicogennie przeslodka. Zaczynam sie zastanawiac, czy ja aby bardziej nie lubie mniejszych lalek, bo 70 centymetrow Galeny przytlacza podobnie, jak 3 kilo zywicy.

A szczekal?

Kot v2 wiekszosc wczorajszego wieczoru spedzil na… aportowaniu. Papierka.
Przynosil go w pyszczku na biurko, kladl i czekal.

Do Kota v2 mam stosunek ambiwalentny bo – najkrocej mowiac – nie jest Kotem v1, tylko substytutem. Nie wiarza nas traumatyczne przezycia, walka z choroba, kroplowki, karmienie na sile czy chrupka po chrupce. Nie przytula sie tak czesto ani tak uroczo, nie potrafie z nim spac – ba! nawet nie chce.
Ale powoli sie do siebie z Kv2 docieramy. Po tym, jak zrobilam z Niego To (He took my balls, I took his! nie pytac – chyba, ze koniecznie chcecie wiedziec) w sposob oczywisty spokojnieje i odkrywa uroki przytulania (naturalnie jedynie wtedy, gdy sam tego chce, co mnie potwornie irytuje).

Ale ja i tak chce… Kota… strasznie.
Mam wyrzuty sumienia, ze go zostawilam – wciaz.

Mierzac zycie jesieniami

I jeszcze za Powazkami tesknie, szczegolnie tak pieknej, slonecznej jesieni.
Przypominaja mi sie wszystkie poprzednie, magicznei nie do powtorzenia. Chociazby dlatego, ze juz nie poswiecalabym rajstop, przechodzac przez mur w malej czarnej… no i Straz Miejska wyposazyli w noktowizory…

Niemalze tuzin jesieni temu szafowalam slowami “nigdy”, “zawsze”, “naj”.
Ile z tego zostalo?
Szafa juz nie monochromatyczna, bo ostatnio przechodzilam przez “okres koloru” (swoja droga, eksperyment uwazam za raczej nieudany i deklaruje chec powrotu do greyscale).
Glany dawno porzucone – a nawet wyrzucone, ale to nie z mojej winy: Rodzicielka robila porzaqdki ktoregos roku i doszla do wniosku, ze juz mi nie potrzebne. A szkoda, na koncert by sie przydaly. Tylko kiedy ja ostatnio z wlasnej woli udalam sie do zatloczonego, zadymionego, pelnego halasu lokalu?
Moja Polowa Od Noszenia Toreb z Zakupami I Grzania Lozka nigdy nawet nie miala dlugich wlosow. Normalnie, szok. Poza tym od lat nie jestem na bierzaco z tym, co sie dzieje na “scenie”.

Zapalilam wiec tylko mala swieczke na balkonie.
Wiatr targajacy moimi wrzosami w doniczkach szybko ja zgasil.

Przyjaciele…

Przyjaciele przychodza i odchodza, a puste miejsce, ktore po sobie zostawiaja, zieje zimnem i smutkiem.
Tak, to moja wina. Nawet o kwiaty nie umiem dbac, nie umieraja przy mnie jedynie piekne a puste, wymagajace malo uwagi orchidee. O przyjazn dbac tez nie potrafie.
Ale i tak mi smutno.

Postaram sie nie zawracac Ci glowy i nie robic wyrzutow. Glownie z powodow egocentrycznych: zebranie o uwage jest takie… degradujace. Nie lubie siebie takiej.
I tak mi smutno.

Ale jesli wciaz moge Cie o cos prosic, ze wzgeldu na wszystkie te godziny, ktore przegadalismy razem – nie obiecuj, ze sie spotkamy, ze pogadamy, ze gdzies wyskoczymy. Jesli nie chcesz badz nie mozesz dotrzymac slowa, to nie obiecuj. Bo to rowniez jest degradujace.
Tak mi smutno.

Fall beer

Zapomnialam juz, jak magicznie steampunkowe sa przedmiescia Londynu, ktory i tym razem zchodzilam do starcia podeszw bo grzechem by bylo tego nie uczynic w tak zloto-jesienny weekend jak ten. Jedynie pubom oraz malemu, przytulnemu muzeum Sherlocka Holemsa udalo sie zwabic mnie z ozloconych ulic.

Zdecydowanie, Londyn jest miastem w ktorym nie tylko moznaby mieszkac, ale w ktorym mieszkac sie chce. Szczegolnie o tej porze roku, gdy w pubach – i tak majacych znacznie wiekszy niz przybytki kontynentalne wybor piw beczkowych – kroluje piwo jesienne, doprawiane moimi ulubionymi przyprawami.